a moj jest przykladem grzecznego silniczka i zero problemow. nie bylo dnia zeby nie odpalil.

Nie była to pierwsza moja zima z dieslem, więc nie popełniłem wielu błędów.
1. Zabierałem aku do domu gdy temperatura spadała poniże -10
2. Tylko 2 razy odpalałem na zaciąg
3. tuż przed mrozami wymieniłem filtr powietrza i paliwa
4. dolewałem benzyny (4-5 litrów na 50 litrów ropy)
Zimy nie przetrzymał:
1. przełącznik rozrusznika (wymieniłem)
2. wentylator nawiewu do wnętrza auta (regeneracja, wymiana szczotek) oraz wentylator chłodnicy (czyszczenie styków)
3. układ elektryczny (kilka zwarć - wymiana kilku kabli okupina kilkudniowym poszukiwaniem miejsca zwarcia, wymiana klem, nowy przewód masy, kilka nowych bezpieczników)
4. żarówki, w tym podświetlenie zegarów
5. poważny remont zawieszenia (tuleje wahaczy + ustawienie zbieżności, przednie amorki- tym się już należała wymiana),
6. zbagatelizowana prze majstra konieczność wymiany łożyska w kole przednim, co poskutkowało uszkodzeniem tarczy hamulcowej i jarzma; musiałem więc wymienc tarcze i klocki
7. nie najlepiej ma się jeden z przegubów wewnętrznych (chyba trzeba będzie wymienić)
8. odpadł mi jeden kołpak

toż to katastrofa u mnie tylko pióra wycieraczek i drązki synchronizatorów 5-letni aku tylko raz łdowany -30 C

W zimę:
- siadł centralny zamek
- siadły szybki elektryczne
- odpalanie za 2-3 razem

Po zimie:
- regeneracja rozrusznika
- wymiana oleju i wszystkich filtrów
- naprawa oświetlenia z tyłu ("uciekała" masa i robiła się choinka)
- wymiana jednej świecy

Znowu 'odświerze' stary temat:)

otóż dużo ludzi pisze że jak są mrozy to zabiera aqu do domu, ok, jasne dlaczego, Tylko ja mam ten aqu duży i dostęp tam jest bardzo..zły:/ macie jakiś patent na to czy to tylko tak strasznie wygląda?:) jeszcze nigdy nie wyciągałem aqu, nie mialem takiej potrzeby, nawet w tamtą zime, ale teraz nie wiem...

jak masz w miare nowy aku to nie ma sensu go wyciągać ; nie zapomnij go doładować przed zimą