[wojtekjanus]

Moja teoria jest taka, że żądania europejskiego ecolobby w odniesieniu do przemysłu motoryzacyjnego, a zwłaszcza osiągnięcie określonych parametrów emisji zanieczyszczeń, mają się nijak do możliwości technologicznych przemysłu. Na skutek następujących po sobie skokowo jakościowych norm i wymagań, przemysł wprowadza techniczne zmiany, ale bez odpowiednich długich czasowo testów - w efekcie koszty podwyższonej awaryjności pojazdów ponoszą użytkownicy. Albo nawet technika w ogóle nie jest w stanie podołać ekologicznym wymaganiom - wówczas w efekcie powstają takie afery ja ta z VW. Zresztą tak jak we wszystkich "ekologicznych" rozwiązaniach technologicznych - podobnie jak w motoryzacji, także koszty pozyskania energii elektrycznej z tzw. odnawialnych źródeł w porównaniu do tradycyjnych są zdecydowanie wyższe, nawet trzy do sześciu razy.
Niestety, jest to temat dla decydentów polityczny, a nie techniczny, bo o technice nie mają... zielonego pojęcia.
No i jeżdżą... służbowymi samochodami.