Zobacz pełną wersję : Szkoda powypadkowa chcą zapłacić 50% wartości naprawy


Forfiter2012
05-09-2014, 19:20
Koledzy temat zakładam w imieniu jednego z familiantów. Miałem już do czynienia z różnymi TU ale taka sytuacja mnie zastała pierwszy. Powiedzmy że w auto mojego szwagra (wiem wiem nie rodzina) stojące na czerwonym świetle w tył wjechał starszy pan. Szkody niezbyt wielkie połamany zderzak stłuczona lampa. Pan do winy jak najbardziej się poczuwa i przyznaje. Spisali zgodnie oświadczenia itd. I szwagier wystąpił do TU tam odezwali się jak chce naprawiać auto czy kasa czy naprawa w ASO. Wybrał naprawę w ASO gdzie auto pojechało na wycenę naprawy która wyniosła 1400zł z jakimiś tam groszami.ASO wskazał ubezpieczyciel sprawcy. Po ok 10 dniach odezwał się pan z ASO który poinformował że ma zgodę na naprawę tylko do 700zł ponieważ zderzak był wcześniej malowany (co jest prawdą kilka lat wcześniej był zadrapany i został odmalowany)i zgadzają się na wypłatę 50% wartości odszkodowania. Auto ma 10 lat i jest warte może z 10tys. Jeśli idąc tym tropem to przez 10 lat nic w aucie nie może być wymienione albo naprawione bo spada jego wartość? Skoro w 10 letnim niektóre rzeczy zostały wymienione już 2 czy 3 razy...A rysy nigdy w życiu nie można zamalować?Prowadziłem naprawy kilka razy służbowych aut i swoich i nigdy nie było próby zaniżenia odszkodowania bo element był wcześniej malowany (w dniu powstania szkody nie miał żadnych wad itp.) więc może ogólna wartość auta była niższa przez powtórne malowanie ale przecież nie 50%...Ubezpieczyciel to nie jakaś firma krzak tylko duża znana polska firma która ponoć z molocha kolosa miała się zmienić na lepsze...Będę wdzięczny za każdą poradę.

kacper69
05-09-2014, 20:08
A to poprzednie lakierowanie zderzaka było robione w ASO?
Czy masz jakieś dokumenty na tą poprzednią naprawę?

A tak z innego punktu widzenia , za 700 zł , to można mieć kompletny zderzak w kolorze z wymianą do 10 -letniego auta.
Ja w 8 letnim fusionie zmieniłem tylny zderzak za 200 zł.
Kupiłem w stanie prawi idealnym ( w takim jak może być zderzak w takim wieku) , w idealnie pasującym kolorze .
Jak by mi ktoś za taką stłuczkę dawał 500 zł, to bym brał bez zastanowienia.

Skolmi
05-09-2014, 20:12
Miałem kiedyś podobnie z L4. Niestety dopiero sąd pomógł.

wrzoch
05-09-2014, 20:26
Bo od każdego odszkodowania trzeba się odwołać jeśli chcesz liczyć na uczciwą kwotę. Każdy ubezpieczyciel zaniża szkody. Jeśli stłuczka idzie z OC sprawcy, to w sumie nic nie powinno Cię obchodzić, szczególnie jak rozliczasz bezgotówkowo. Nawet nie ma minimalnej kwoty przy jakiej możesz się starać o odszkodowanie jak to jest w AC zazwyczaj.

Forfiter2012
05-09-2014, 20:32
Czy masz jakieś dokumenty na tą poprzednią naprawę?
Jak by mi ktoś za taką stłuczkę dawał 500 zł, to bym brał bez zastanowienia.

Są faktury z innego warsztatu (nie aso) za malowanie tego zderzaka ale z tego co już poszukałem w sieci TU nie mają prawa żądać żadnych faktur ani udowadniania że to czy tamto w aucie było nowe. Nie o to chodzi żeby dali tyle czy tyle jesteś poszkodowanym i powinni naprawić auto najgorzej mnie zdrażnił fakt że sami wyznaczyli ASO (czyli pewnie akurat z tym współpracują czy mają jakąś tam umowę) a później kwestionują jego wycenę. Jak by uderzenie było z przodu to miałbym udowadniać że zmieniłem rozrząd 3 lata temu ( nie daj boże poza aso) co obniżyło wartość pojazdu?Przecież mogli wskazać garaż pana Zdzicha za stodołą tam odmalują i posklejają za 200zł i jeszcze chiński zamiennik lampy za 50zł wstawią..

wrzoch - tak właśnie myślałem że tak to działa i tak do tej pory naprawiałem z OC sprawcy, bezgotówkowo i odbieraliśmy auta z serwisu.... nic mnie nigdy nie obchodziło a mieliśmy już szkody po 17 tys.... a tutaj awantura o 1400zl

kacper69
06-09-2014, 07:41
W pewnym sensie można rozumieć ubezpieczyciela, że chce obniżyć koszty odszkodowania, a na pewno ich nie zawyżać.
Powinien doprowadzić auto do stanu sprzed wypadku, co nie znaczy że musi włożyć wszystkie części nowe, a taki malowany zderzak nie ma wartości nowego .
Przypomniał mi się dialog z filmu MIŚ " ja nam ukradną furę, to muszą oddać samolot" ;)

Atlis
06-09-2014, 08:41
To, że zderzak był malowany nie ma nic do rzeczy. Ja miałem ostatnio podobną sytuację, coś zaczynają kombinować, mi chcieli dać zapłacić 50% ceny opony którą uszkodziłem i miała tylko 50% bieżnika. Parę telefonów i zapłacili pełną wartość.

Absolutnie się tym nie przejmuj, nie ma mowy o amortyzacji, jak coś to dzwoń do TU, zrób zamieszanie i zapłacą całość.

http://www.rzu.gov.pl/publikacje/raporty-i-opracowania/Potracenia_amortyzacyjne_wartosci_czesci_zamiennyc h_w_ocenie_Rzecznika_Ubezpieczonych__20599

siwy05
06-09-2014, 10:37
Tak jak piszę Atlis, przy OC nie ma czegoś takiego jak 50% ceny, ma być pomalowane i tyle, do ciebie należy wybór czy robisz to bezgotówkowo czy gotówkowo bierzesz kasę i możesz nic nie robić. Nie musisz im nic udowadniać co i gdzie było malowane.

hak64
06-09-2014, 12:58
Są faktury z innego warsztatu (nie aso) za malowanie tego zderzaka ale z tego co już poszukałem w sieci TU nie mają prawa żądać żadnych faktur ani udowadniania że to czy tamto w aucie było nowe. przy OC nie ma czegoś takiego jak 50% ceny, ma być pomalowane Panowie niestety tak nie jest. Ubezpieczyciel ma prawo obniżyć wysokość odszkodowania w momencie, gdy rzeczoznawca stwierdził, że uszkodzona część była już naprawiana, malowana, lub jest zamiennikiem. W tym konkretnym przypadku można jedynie pokłócić się o wysokość amortyzacji, bo 50% jest wartością wziętą z sufitu (chyba, że rzeczoznawca stwierdził że zderzak był nie tylko malowany, ale i klejony).A tak z innego punktu widzenia , za 700 zł , to można mieć kompletny zderzak w kolorze z wymianą do 10 -letniego auta.
Ja w 8 letnim fusionie zmieniłem tylny zderzak za 200 zł.
Kupiłem w stanie prawi idealnym ( w takim jak może być zderzak w takim wieku) , w idealnie pasującym kolorze . Tak właśnie należało zrobić.

siwy05
06-09-2014, 14:12
Panowie niestety tak nie jest. Ubezpieczyciel ma prawo obniżyć wysokość odszkodowania w momencie, gdy rzeczoznawca stwierdził, że uszkodzona część była już naprawiana, malowana, lub jest zamiennikiem. W tym konkretnym przypadku można jedynie pokłócić się o wysokość amortyzacji, bo 50% jest wartością wziętą z sufitu (chyba, że rzeczoznawca stwierdził że zderzak był nie tylko malowany, ale i klejony). Tak właśnie należało zrobić.
Ubezpieczyciel ma przywrócić auto do stanu sprzed kolizji, może conajwyżej zaproponować zamiennik zderzaka jeśli był zamontowany zamiennik, natomiast obcięcie kosztów za lakierowanie to jakaś paranoja.
Auto mogło być powtórnie malowane jeszcze w fabryce i posiadać grubszą warstwę lakieru i co wtedy?

Bump: Niby 700zł to dużo, jednak nie zawsze, nie wiadomo co za auto i w jakiej wersji. Przykład moje Mondeo - zderzak idzie kupić za 150zł, ale kupcie zderzak z osłoną radaru

Forfiter2012
06-09-2014, 18:03
Dzięki za Wasze uwagi. Nie jest to auto jakieś szczególne( bez specjalnej wartości historycznej czy motoryzacyjnej) ale od nowości w jednych rękach, nigdy nie zawiodło, właściciel darzy je sentymentem i chciałby mieć je naprawione tak jak było przed kolizją - zwłaszcza że zamierza jeszcze kilka lat je użytkować. Zderzak jest oryginalny i był zwyczajnie powtórnie pomalowany. Nie interesuje właściciela czy będą go kleić, wymieniać na nowy czy cokolwiek innego, chce żeby był taki jak przed kolizją. Link do RZU wyjaśnił właściwie wszystko. Nie musisz montować używanych części, jak się nie da naprawić mają wymienić na część oryginalną, tą amortyzację sobie mogą liczyć jak samochód ulepszyli czy szkody by istniały przed wypadkiem. A pomalowany zderzak ciężko uznać za taką szkodę. No nic będziemy się odwoływać napiszę za jakiś czas jak sprawa postępuje.

hak64
06-09-2014, 21:53
natomiast obcięcie kosztów za lakierowanie to jakaś paranoja.
Nie obcinają kosztów za lakierowanie, tylko ucięli koszt przywrócenia do stanu oryginalnego (należy rozumieć, policzyli połowę wartości nowego zderzaka, plus lakierowanie).

KomBrat
07-09-2014, 23:16
To się wypowiem, a pracuje w tym na co dzień. Jbc to zapraszam na pw.
TU(ubezpieczyciel) ma prawo skorygować wartość odszkodowania jeżeli element nosił ślady wcześniejszych napraw tj. grubość powłoki ma min. 200-250 mikrometrów (czyli szpachla). Poniżej tych wartości nie ma prawa korygować jeśli element nie był uszkodzony przed zdarzeniem (porysowany) lub nie był w zamienniku.

Wyobraźcie sobie sytuację, że poszkodowany w 10 letnim aucie ma uszkodzony tylni błotnik. TU nakazuje naprawę elementu bo tak jest taniej. Po miesiącu poszkodowany ma ponowną szkodę i tym razem ze względu na wcześniejsze naprawy na wymianę błotnika zamiast 4000 dostaje 2000.
Konkludując - jeśli trzeba użyć szpachli element należy wymienić. Lakierowanie to co innego. Przecież i z salonów wychodzą (np.Skody) podwójnie lakierowane.

Niezależnie od pojazdu wartość naprawy może być liczona wg cen oryginalnych części i ze stawką rynkową. Ważne aby naprawa nie przekraczała wartości pojazdu (dot. OC):)

Forfiter2012
08-09-2014, 17:44
Koledzy dzisiaj skontaktowalismy sie z TU bez posrednictwa aso. Okazało się że panz aso nie powiedział całej prawdy odnośnie wyceny. Otóż wycenili całą naprawę na bagatela ponad 5000 zł (moje wyobrażenia o naciagactwie w kazda stronę po raz kolejny się przesunęły i to znacznie) a tylko naprawa/wymiana zderzaka to 1400zl i tylko połowę tej czesci TU chce finansowac w 50% a reszte pokrywają bez gadania. Normalnie rece i nogi opadają a później oc i ac kosztuje 3,5 tyś. Dzisiaj sie skontaktowalismy z TU że jednak wolimy kasę nawet jak by to mialo być "tylko" 2 tyś. Po tych wycenach kazdy bedzie zadowolony i szwagier i TU.
PS. Wycena/kosztorys zawierała naprawę elementów w ogóle nie zniszczonych:naprawa i konserwacja podłogi bagaznika ponad 500 zł. Ten kosztorysant wykazal się tak karkolomna kreatywnością ze księgowi z goldman sachs to calkowici amatorzy.

Forfiter2012
09-09-2014, 10:59
Koledzy sprawa jest rozwojowa że aż strach: w dniu dzisiejszym okazało się że TU jednak przelało kasę na naprawę do ASO i bardzo kręcą nosem na rezygnację naprawy w warsztacie...Jednakże jako ciekawostkę powiem że czekają na dodatkowe zdjęcia uszkodzeń od warsztatu te które zrobili są niewystarczające, mają dosłać dzisiaj a samochód stoi w najlepsze w garażu szwagra (a TU jest święcie przekonane że stoi w ASO....).

Magik123
10-09-2014, 21:29
W pewnym sensie można rozumieć ubezpieczyciela, że chce obniżyć koszty odszkodowania, a na pewno ich nie zawyżać.
Powinien doprowadzić auto do stanu sprzed wypadku, co nie znaczy że musi włożyć wszystkie części nowe, a taki malowany zderzak nie ma wartości nowego .
Przypomniał mi się dialog z filmu MIŚ " ja nam ukradną furę, to muszą oddać samolot" ;)


Weź swoje mądre rady i przestań dołować chłopaka.

Do 10 lat ubezpieczalnia ma obowiazek pokryć koszty jak za element oryginalny nowy. Ja miałem malowana tylna klapę, zderzak i ubezpieczyciel zwrócił mi koszt tych elementów w cenach nowych bliskich oryginałowi, auto oberwało w tył, a auto ma 14 lat.

Kumpel ostatnio miał przypadek podobnym Volvo do mojego, to PZU wyceniło szkody jak za jakiegoś malucha, maska nowa 300zł, kierunek 25zł, nadkole 24zł, hokej zderzaka 57zł, lakierowanie elementu policzyli po 190zł. Gdzie koszt tych elementów to 8x wiecej
Napisał odwołanie i odpisali że nie należy mu się nic.

Ale odsprzedał szkodę firmie która wypłaciła mu dodatkowo jeszcze 500zł a sami sobie ściągnęli z PZU, ile nie wiem.

Polecam oddanie tego firmie zajmujacej sie odszkodowaniami, jesli sie bedzie opłacać to ściągną spokojnie większą kwotę, sami pobierają róznie średnio 20%. Samemu niestety nic nie żdziałasz i szkoda marnować czas i nerwy. Możesz powołać sobie niezależnego rzeczoznawcę np z PZMOT-u, ale on weźmie od 200 do 500zł i nie masz gwarancji że ubezpieczyciel Ci to zwróci.

hak64
11-09-2014, 09:47
Do 10 lat ubezpieczalnia ma obowiazek pokryć koszty jak za element oryginalny nowy
To nie tak. Niezależnie od wieku samochodu, ubezpieczyciel ma obowiązek wyceniać szkodę przy uwzględnieniu cen części nowych i oryginalnych (chyba, że w wycenianym samochodzie już były zamienniki, bądź stwierdzono wcześniejsze naprawy).Samemu niestety nic nie żdziałasz i szkoda marnować czas i nerwy. Istotnie, jeśli się na czymś nie znam, to lepiej odpuścić i zaangażować fachowca, ale dla kogoś znającego temat, to "bułka z masłem". Możesz powołać sobie niezależnego rzeczoznawcę np z PZMOT-u, ale on weźmie od 200 do 500zł i nie masz gwarancji że ubezpieczyciel Ci to zwróci. Tego raczej nie polecam, bo ubezpieczyciel ma w głębokim poważaniu opinie niezależnego eksperta (oni mają własnego, więc to "słowo przeciwko słowu"). Rzeczoznawca natomiast będzie niezbędny w momencie, gdy decydujemy się na dochodzenie roszczeń na drodze sądowej. Wtedy taka opinia określa wysokość roszczenia i wskazuje błędy w wycenie rzeczoznawcy związanego z ubezpieczycielem.

wtomeks
11-09-2014, 10:30
W pewnym sensie można rozumieć ubezpieczyciela, że chce obniżyć koszty odszkodowania, a na pewno ich nie zawyżać.
Powinien doprowadzić auto do stanu sprzed wypadku, co nie znaczy że musi włożyć wszystkie części nowe, a taki malowany zderzak nie ma wartości nowego .
Przypomniał mi się dialog z filmu MIŚ " ja nam ukradną furę, to muszą oddać samolot" ;)

Pracujesz w ubezpieczalni czy co??

Jeżeli naprawa idzie z OC sprawa jest oczywista. Prawo reguluje jak ma to być wykonane itp itd więc proponuje się z tym zapoznać niż pisać takie brednie.

Raz można kupić element za 200 zł innym razem za 500 zł czyli jak wyplaca 300zł to będzie git??

Jak zderzak był oryginalny to ma być założony nowy zderzak oryginalny i wszystko w temacie.

Magik masz gdzies zapis do tego że jak auto starsze niż 10 lat to ich nie obowiązuje uzywanie nowych części??

Pitol321
11-09-2014, 10:58
Ehhh Ja miałem w zeszłym roku w Polsce stłuczkę moją Foką MK2.
Gdy wyprzedzałem, kierowca wyprzedzanego samochodu zjechał we mnie - cały bok do malowania, prawe nadkole do wymiany, lusterko do wymiany, felga do wymiany.
PZU przyjechało po tygodniu w deszczu porobiło zdjęcia czarnego lakieru - oczywiście rysy/wgniecenia słabo lub wcale nie widoczne w takich warunkach. Moich zdjęć na sucho rzeczoznawca nawet nie raczył zobaczyć.
Szkodę wyliczyli na 1900zł :lol:

W kosztorysie kwiatki typu malowanie elementu 170zł, zamiast felgi jakaś "metalowa nakładka koła" za 120zł itp.. Paranoja.

Napisałem pismo oraz oznajmiłem telefonicznie, że nie zgadzam się i w całości nie przyjmuję ich wyliczenia i sprawę przejmuje mój adwokat, który od tej pory będzie się z nimi kontaktował.
Opowiedzieli, że czekają na upoważnienie i pismo od adwokata.

Po 4 tygodniach na konto weszło mi 1900zł.

Jaki ja byłem głupi że zgłaszałem to do PZU, zamiast od razu dzwonić do adwokata w DE.
Człowiek uczy się na błędach...
Sprawa ciągnie się ponad rok. Niemiecki rzeczoznawca wyliczył spadek wartości pojazdu na kilka tyś Euro. Tą kwotę pomniejszoną o VAT i wcześniejszą wpłatę PZU "będzie" musiało uregulować.
Adwokat spokojnie prowadzi sprawę i twierdzi że zawsze trwa to rok, dwa ale w końcu polska ubezpieczalnia sama lub po wyroku sądu reguluje należność.

Dlatego, mimo że wszyscy płacimy ubezpieczenia, to oby jak najmniej przygód w trasie :)

boncio
12-09-2014, 09:15
wszyscy płacimy ubezpieczenia Może tu na forum tak, ale ogólnie to zbyt dużo aut nie ma nawet OC...
Ja z PZU mam inne doświadczenia przy szkodzie z OC, a wszystko pewnie zależy od rzeczoznawcy i likwidatora.
Pani wjechała mi w tył Fiesty. Generalnie z zewnątrz nic nie było widać oprócz otarcia na zderzaku, ale po otworzeniu klapy okazało się, że zderzak był pęknięty, czyli także pod zderzakiem były zniszczenia. Spisałem protokół i do domu.
Rzeczoznawca przyjechał po chyba 3 dniach i sam z siebie mi mówił co może być uszkodzone i bardzo dokładnie porobił dokumentację. Od razu powiedziałem, że naprawa w ASO. Wycena oczywiście była ciut niższa niż koszt naprawy, bo nie wzięli pod uwagę uchwytów zderzaka, ale bezproblemowo dopłacili różnicę. Co prawda jak dzwoniłem w sprawie auta zastępczego, to pan marudził, czy aby na 100% jest mi potrzebne (auto firmowe), ale dali.
A na koniec złożyłem wniosek o wypłatę utraty wartości i w piśmie zwrotnym spytali tylko o numer konta. 800zł przy całkowitym koszcie naprawy 6000, z czego prawie połowa to robocizna. Wymiana pasa tylnego, zderzaka i częsci do tego. I nie poniosłem przy tym żadnego dodatkowego kosztu, bo rzeczoznawca przyjechał tam gdzie ja chciałem, a reszta telefonicznie lub przez internet.
W DE wiadomo, że są inne kwoty.

hak64
12-09-2014, 12:17
wszystko pewnie zależy od rzeczoznawcy i likwidatora.
Rzeczoznawca, jak sama nazwa wskazuje powinien znać się na rzeczy. Bywa jednak tak (zwłaszcza w dużych towarzystwach ubezpieczeniowych), że brakuje fachowców, a ci którzy są pracują po kilkanaście godzin. Niektórzy rzeczoznawcy korzystają więc z pomocy osób trzecich (studenci, znajomi). Taki pseudo rzeczoznawca przyjeżdża na miejsce robi fotki zabiera, lub skanuje dokumenty dotyczące szkody, po czym mailem wysyła to do właściwego specjalisty, a ten z kolei do działu likwidacji szkód ubezpieczyciela. Tak więc w wycenie szkody może być umoczonych wiele rąk. Co do likwidatorów, to tam jest zwykle jeszcze gorzej. Kierownikiem działu zostaje zwykle osoba, która wykazuje się szczególnymi zdolnościami i zasługami w "strzyżeniu baranów", nie powinno więc dziwić, że większość pism ubezpieczycieli do poszkodowanych zawiera zwykle mocno okrojone kosztorysy napraw, odmowy wypłaty i korekty poparte jakimś prawnym bełkotem, nie mającym nic wspólnego z faktycznym zdarzeniem. Dla przykładu: odmowa wypłaty zadośćuczynienia za śmierć dziecka (rodzina wielodzietna, sześcioro rodzeństwa), poparta argumentacją, że stan majątkowy rodziny nie uległ pogorszeniu...
Polecam swoje usługi.

paoloWawa
12-09-2014, 14:02
odmowa wypłaty zadośćuczynienia za śmierć dziecka (rodzina wielodzietna, sześcioro rodzeństwa), poparta argumentacją, że stan majątkowy rodziny nie uległ pogorszeniu...


Wtrącę w tym miejscu swoje 5gr, aby była jasność w temacie.

Nie można absolutnie używać zamiennie pojęć "zadośćuczynienia" i "odszkodowania", gdyż są to dwa zupełnie różne pojęcia.

W razie śmierci dziecka nie przysługuje odszkodowanie, gdyż zgodnie z art. 446 §3 KC przysługuje ono najbliższym członkom rodziny zmarłego, jeżeli wskutek śmierci (w tym wypadku dziecka) nastąpiło znaczne pogorszenie ich sytuacji życiowej. Więc odmowa odszkodowania jest uzasadniona, i jeśli ktoś żądał odszkodowania to było oczywistym że go nie otrzyma. Powyższe nie dotyczy sytuacji, w której dziecko (np. 17-18 latek) zarabiało i utrzymywało rodziców.

Natomiast zupełnie, kompletnie czym innym jest przytoczone przez Ciebie zadośćuczynienie. Zgodnie z art. 446 §4 KC przysługuje ono najbliższym członkom rodziny zmarłego za doznaną krzywdę. I tutaj jak najbardziej bez cienia wątpliwości rodzice owo zadośćuczynienie otrzymają. Najpóźniej w sądzie, gdyby TU odmawiało.

Forfiter2012
17-11-2014, 17:28
Koledzy jakiś czas nie zaglądałem na forum. Wiadomo zima się zbliża a inwestycję trzeba było zamknąć... Sprawa po wielokrotnych listach i mailach zakończyła się ugodą w wysokości 50% początkowej wyceny naprawy auta w ASO - tam wycenili naprawę na nieco 5 tyś. Momentem przełomowym okazało się (o czym wspominałem wcześniej) kiedy to TU podpierało się odmową naprawy z powodu wcześniejszych uszkodzeń itp., argumentując: po analizie kolejnych zdjęć wykonanych przez pracowników ASO zgodnie z nowymi instrukcjami TU, podtrzymujemy swoją decyzję. Z tym że jak owe zdjęcia miały być rzekomo robione w ASO samochód w najlepsze stał w garażu właściciela. Co najlepsze TU zażądało dowodów! W sensie, że masz w garażu swoje auto. Jest to paranoja całkowita. Na niekorzyść TU przemówił fakt, że zgodnie z jakimś artykułem w tygodniku "Motor" odnośnie uszkodzeń kół na dziurawych drogach zrobionych było kilka zdjęć uszkodzonego auta w garażu z aktualną gazetą na pierwszym planie gdzie idealnie było widać datę. Sprawa się zakończyła tak chyba z tydzień temu.

PS. W artykule gazety autorzy zalecali takie zdjęcia gdyż zdarzało się że zarządca drogi po wpłynięciu wniosku o odszkodowanie naprędce łatał dziurę w której dany kierowca rzekomo uszkodził auto.

hak64
13-04-2015, 10:03
Odgrzeję nieco kotleta, ale od 01.04 br. zmieniły się nieco przepisy. Dokonując wyceny kosztów napraw, ubezpieczyciel nie ma prawa stosować cen zamienników o niepotwierdzonej jakości, naliczać amortyzacji na części użyte do napraw, oraz nie uwzględniać VAT w stosunku do poszkodowanych nie będących płatnikami VAT. Po wieloletnim praktykowaniu kantowania poszkodowanych, ubezpieczyciele "doigrali się" niekorzystnych wyroków i orzeczeń SN. Obecny stan prawny, dość jasno precyzuje obowiązki ubezpieczyciela wobec poszkodowanego i nie chcąc narażać się na kary nakładane przez KNF, za stosowanie niedozwolonych praktyk, ubezpieczyciele zmienili obiekt zainteresowania. Nie ma się w zasadzie czemu dziwić. Wszak zwykle z zaproponowanej Kowalskiemu kwoty odszkodowania, równej (lub mniejszej) połowie rzeczywistej wartości kosztów naprawy, warsztaty robiły kosztorysy wielokrotnie wyższe. Teraz uwaga i przestroga dla korzystających z formy bezgotówkowych rozliczeń napraw samochodów.
Z racji wykonywanego wcześniej zawodu, mam wielu znajomych rzeczoznawców, którzy twierdzą, że nagminne jest stosowanie (nawet przez ASO) do napraw, części używanych!!!, bądź naprawianych!!! Zdarzają się przypadki, gdy pod nową skorupą zderzaka znajduje się "wyklepana" belka wzmocnienia, a struktura usztywniająca ma ubytki wypełnione pianką montażową! Na podstawie protokołu z takich oględzin, ubezpieczyciel zakwestionuje kosztorys naprawy i złoży zawiadomienie o oszustwie. Niby to walka pomiędzy warsztatem, a ubezpieczycielem, ale nie zapominajmy, że przedmiotem sporu w sprawie, jest pojazd poszkodowanego, który na życzenie organu prowadzącego dochodzenie, może zostać zabezpieczony. Tym samym poszkodowany, może zacząć sobie kupować bilety miesięczne na komunikację miejską...