edmun
07-05-2019, 13:02
jak mocno irytujące w praktyce jest to absurdalne ograniczenie do 70 mph (113 km/h) na autostradach w UK i o ile można bez konsekwencji je przekroczyć? W Mondeo jazda 70 mph po autostradzie daje wrażenie jakby się stało w miejscu.
Miałem w weekend odpisać, ale ja zazwyczaj w weekendy na forum nie siedzę.
Miałem odpisać krótko, a jednak będzie długo.
Widzisz... ja uważam, że nie jest w ogóle irytujące.
Zacznijmy od tego, że Anglia dopiero od niedawna jest jakoś bardziej restrykcyjna jeśli chodzi o przekraczanie prędkości.
Oczywiście, jeśli masz ograniczenie do tych 112km/h a lecisz 160 - 180km/h, to policja (o ile jakaś będzie) nie będzie miała litości.
Dodatkowo, mandaty są dosyć denerwujące, bo nie są kwotą stałą.
Tabelka wygląda mniej więcej tak:
https://i.imgur.com/GZAD8Ri.png
I już tłumaczę.
Jeśli na ograniczeniu do 30 mil na godzinę (jakieś 50km/h) będziesz jechał 31-40 mil na godzinę, to trafiasz do zakresu A.
Dostajesz 3 punkty (na 12 możliwych) i płacisz od 25% do 75% tygodniowego przychodu.
Oczywiście jeśli dostajesz wypłatę raz w miesiącu, to jest ona dzielona przez 4 aby wyliczyć ten tygodniowy przychód.
Brana jest średnia wypłata z ostatnich 3-ech miesięcy.
Przykładowo, zarabiam jakieś £2000 na miesiąc, więc mój mandat wyniesie od £125 do £375 w zależności od tego jak to uzna władza.
Oczywiście jadąc więcej, trafiasz na większe widełki.
Więc na upartego, możesz dostać mandat typu £875 do zapłaty plus sześć punktów lub dyskwalifikacja na od 7 do 56 dni.
Dodatkowo, jeśli dopuściłeś się wykroczenia np. w pobliżu szkoły, sprawa może trafić do sądu o dodatkową karę.
Tyle teorii.
W praktyce.
Jeżdżąc w Anglii od siedmu lat nie dostałem ani razu mandatu za prędkość.
Jeżdżąc w Anglii od siedmiu lat, zostałem tylko raz zatrzymany przez Policję i tylko dlatego, że siedziałem im na ogonie i robiłem wężyka od lewej do prawej.
Fotoradary w Anglii są jasno i klarownie oznaczone.
Fotoradary mają margines błędu ustawiony na 10%.
Mając świadomość jest fotoradar i ograniczenie jest do 70mph, na tempomacie mam ustawione 75-76 mil na godzinę (równo 120km/h).
Fotoradary są częściej aktywne w przypadku jeśli jest tymczasowe ograniczenie prędkości:
http://roadsafetygb.org.uk/misc/fckeditorFiles/image/Roads/Smart%20motorway%20creative%20commons%20HE%20via%2 0Flickr.jpg
Dlaczego mówię "aktywne".
Bardzo często fotoradary na tych bramkach są niewłączone jeśli nie ma wyświetlonego ograniczenia prędkości.
Dodatkowo w Anglii od niedawna stosują następujące nowe fotoradary zwane HADECS 3.
https://www.speedcamerasuk.com/images/speed-camera-types/hadecs3-yellow-speed-camera.jpg
To są naprawdę ciekawe maszynki.
Nie dość że są zamontowane na obrzeżach a nie nad jezdnią plus są naprawdę małe:
https://www.speedcamerasuk.com/images/speed-camera-types/roadside-hadecs-speed-camera.jpg
To jeszcze potrafią zczytywać 4 pasów na raz.
Tylko szczęście raz mnie uchroniło, że nie dostałem pełnego albumu zdjęć, bo nie wiedziałem że są takie nowe maszynki.
Są niesamowicie skuteczne, ale ja na szczęście trafiłem na dni, kiedy były wyłączone (podobno była zmiana oprogramowania).
Policja na autostradach bywa, ale bardzo bardzo sporadycznie.
Są też tajniaki, ja jakoś mam to szczęście, że potrafię dostrzec ich z daleka, nawet w nocy, jak pada deszcz.
Intuicja. Zazwyczaj jest to auto premium, BMW, Audi, Jaguar.
90% że czarne, ma przyciemniane szyby, jest na full wypasie (lampy LED itp) i nie starsze niż pół roku/rok (jak można odczytać tablice rejestracyjne).
Jeśli takie auto porusza się o wiele szybciej niż inni, to znak że ja też nie mogę jechać szybciej niż inni.
Zazwyczaj widzę coś takiego jakiś kilometr za sobą w lusterku.
To znak dla mnie, żeby zjechać na bok.
I zazwyczaj mam rację.
Jak mnie mija, to widać, że obok płetwy rekina jest dodatkowo jeszcze jedna antenka.
Mam po prostu wyczucie.
Ostatnio gdzieś około 23-ciej (ciemno, ledwo co widać) widziałem, że coś szybko nadciąga.
Zjechałem zwalniając.
Minutę później czerwone BMW5 na full wypasie dogoniło gościa blokującego lewy pas (wewnętrzny) i zamrugało mu na niebiesko :D
Na koniec pozostawiam jeszcze fakt, że w Anglii w wielu miejscach stosuje się radary/pomiary odcinkowe.
Tego nie przeskoczysz :)
Oczywiście też mają margines błędu i czasami nie są aktywne, ale jednak się zwalnia.
Więc tyle mniej więcej jeśli chodzi o radary i policję.
Są małe wyjątki jeśli chodzi o prędkości na autostradach i jedn z nich jest autostrada M40, gdzie jadąc 85-90 mil na godzinę,
często jesteś wyprzedzany dwoma autami na raz (środkowy i wewnętrzny pas).
Nie ma tam żadnych radarów, policja jest rzadko i jakoś zazwyczaj wszyscy tam mają o wiele większą średnią prędkość.
Jest takich kilka w Anglii. Niedawno oddana do użytku fragment w okolicach Leeds też zachęcia do popuszczenia wodzy fantazji,
ale są to sporadyczne przypadki. No i oczywiście nie ma tam "większego limitu".
Po prostu jakoś tam wszyscy latają szybciej.
Wróćmy do prędkości.
Czy 70 mil na godzinę ograniczenia mnie irytuję.
W skrócie nie.
Już tłumaczę dlaczego w wielu punktach.
A) Większość jedzie zgodnie z ograniczeniem prędkości
B) Nie jest jak w Polsce, że lecisz zgodnie z ograniczeniem 140km/h,ale musisz lawirować pomiędzy lewym a prawym,
bo jak wyprzedasz ciężarówki które jadą 90km/h, to musisz w kółko hamować i przyśpieszać
C) Nie denerwujesz się jak w Polsce, że wyprzedzając mając 140km/h, to jesteś zagrożeniem na drodze,
bo przecież lewym nadciąga pan i władca mając 200km/h na liczniku
D) Jeśli na autostradzie są roboty drogowe, to nie zwalniasz do 40km/h tylko do 50 mil na godzinę (jakieś 85 km/h).
E) Punkt najważniejszy. Ja wszędzie mam autostrady i mój czas przejazdu pomiędzy dwiema dużymi miejscowościami,
jest krótszy niż w Polsce mimo że w Polsce przecież można szybciej.
I przy punkcie E pozwolę się na chwilę zatrzymać, bo jest kwintesencją, dlaczego nie muszę latać 140km/h.
Otóż w Anglii, jak chcę jechać na morze, to pakuję się w auto, po 10-15 minutach jestem już na autostradzie
i zazwyczaj do większego miasta w okolicach wybrzeża dostanę się autostradą.
Jak po drodze okaże się jednak, że nie sprawdziliśmy prognozy pogody i jednak lepiej jechać do Liverpoolu, Manchesteru,
czy zrobić sobie weekend w Szkocji, to zjeżdżam ślimakiem i wpadam na kolejną autostradę.
Zazwyczaj 3 lub więcej-pasmową.
Dwupasmowe są, ale sporadyczniej.
I tak zrobiłem szybkie porównanie.
Starałem się wybierać różne duże miasta.
(oczywiście Crawford czy North Cornelly nie są dużymi miastami, ale chciałem żeby kilometrowo było podobne więc obierałem różne kierunki)
Wrocław>Szczecin, 393km, 3 godziny 59 minut
Birmingham > Crawford, 401km, 4 godziny i 1 minuta
Wrocław>Piotrków Trybunalski, 208km, 2 godziny 34 minut
Birmingham> North Cornelly (obok Cardiff i Swansea), 209km, 2 godziny i 19 minut
York>Chester, 177km, 2 godziny i 5 minut
Rzeszów>Lublin, 177km, 2 godziny i 33 minuty
Częstochowa>Koszalin, 550km, 6 godzin i 10 minut
Cookney (obok Aberdeen)>Liverpool, 556km, 5 godzin i 58 minut
Więc widzisz.. Mi zbytnio nie przeszkadza, że jadę wolniej.
To jest bardzo ciekawe, jak bardzo nam się wydaje, że 140km/h to tak o wiele więcej.
I tak.. oczywiście że jest więcej, jeśli byłyby wszędzie takie drogi.
Ale jednak pokonanie dystansów w Polsce zajmuje dłużej.
Chcesz wiedzieć kiedy się irytuję?
Jak w Polsce jednak jadę pomiędzy dwiema miejscowościami i trafiam na wioskę gdzie jest ograniczenie do 40km/h:
https://i.imgur.com/6PuXNC5.png
I do tego jest jeden fotoradar.
Wtedy czujesz, że stoisz.
Nawet wyhamowując z legalnej prędkości 90km/h.
Stoisz w miejscu.
U mnie na liczniku są 24 mile na godzinę.
Wskazówka prawie dotyka podłogi :D
I tylko dlatego, że jest jedno skrzyżowanie, którego nikt nie myśli przebudować.
Na drodze krajowej.
Bo drogi krajowe w Polsce to po prostu wyrównane trakty handlowe które kiedyś były po prostu polnymi drogami łączącymi grody i wioski.
I te domki wzdłuż "dróg" handlowych które potem zostały przekstałcone w wioski. A te w miasteczka.
I potem masz DK i ruch tranzytowy przez miasteczka.
Jak zachód szybko ogarnął temat, że ruch samochodów należy przenieść z dala od zabudowań, tak w Polsce zamiast jak najszybciej wyrzucić ruch na obwodnicy, to co robili?
Nowy asfalt, poszerzanie, dorabianie chodników, ścieżek rowerowych, barierek, dorzućmy światła, bo teraz z bocznych włącza się więcej aut
(bo nie ma już wokół DK wioski a miasteczko bo się wioska rozrosła) i jest niebezpiecznie to dorzucimy światła, będzie bezpieczniej.
Potem dokładamy fotoradary i problem rozwiązany?
Patalogia rozwoju infrastruktury drogowej w Polsce jest niesamowita.
Jak wspomninam często u siebie w wątku.
No kurcze, zachód mógłby zazdrościć tego, jaka jest nawierzchnia w Polsce na Autostradowych obwodnicach czy na drogach typu S czy A.
Na niektórych DK wciąż nie jest źle tym łataniem i wylewaniem znowu nowych nawierzchni.
Idealnie nie jest, ale kurcze to w jakim stanie są drogi w Anglii i jaka to jest nawierzchnia, to woła o pomstę o nieba.
Ale to, że w Polsce pozwalalali się budować wokół głównych dróg,
a potem przekształcali te główne drogi w przelotówki,
a potem przerabiali te przelotówki jednak z powrotem w drogi miejskie,
bo przecież czasy się zmieniały...
no to jest jakieś nieporozumienie.
I na koniec zostaje, że nie ma jak nawet zbudować nowej drogi a z tej starej już nie korzystać, bo tereny wokół drogi zostały sprzedane i nie ma jak odkupić.
(vide zakopianka i Poronin).
Więc czy ja wiem czy mi tak przeszkadza moje ograniczenie prędkości?
Nie przeszkadza.
Dojeżdżam tak samo szybko, nie męczę się tak bardzo, bo na 3 pasmowej drodze zazwyczaj leci się takim ciągiem,
że na lewym (zewnętrznym) pasie w ciągu lecą duże mobile,
na środkowym leci się na tempomacie 70-75 mil na godzinę
i nawet nie trzeba zwalniać ani przyśpieszać ani zwalniać aby wskoczyć na lewy pas pomiędzy ciężarówki
(one jadą równo 62 mile na godzinę) a na prawym pasie jest zazwyczaj pusto.
Tak.. Anglicy nie lubią lewego pasa i często z żoną się śmiejemy,
że dla nich "lewy pas to lawa" i nie zjadą z środkowego choćbyś mrugał i trąbił
(w środku znajdziesz pana z Bangladeszu,
który choćby chciał, to i tak nie zrozumie czemu na niego trąbisz bo uczył go starszy pan Ahmed z Indii,
gdzie u nich w ogóle nie ma pasów na drogach),
ale jest tak spokojnie na drodze, że nawet nie ma po co przyśpieszać.
I to "nie ma po co jechać szybciej" jest niestety w Polsce kompletnie niezrozumiałe.
Próba wytłumaczenia tego tutaj, na forum, może wydawać się nieporuzmieniem.
Kiedyś wspominałem, że muszę kiedyś ustawić kamerę i zrobić timelapse'a jak to się przejeżdża Anglię wzdłuż (powiedzmy trasa na północ Szkocji),
że przez 10-12 godzin jazdy to może 3x zwalniasz, bo są roboty drogowe i 2x zwalniasz czy przyśpieszasz, bo zjeżdżasz na stację zatankować czy zjeść.
Oczywiście są wyjątki, jak M25 wokół Londynu czy M6 wokół Birmingham czy autostrady w godzinach szczytu lub po wypadku,
ale tak samo można by patrzeć na A4 wokół Wrocławia jak tam ciągle są wypadki.
Kwestia taka, że w Anglii przyzwyczajasz się, że jedziesz tyle, co jest dopuszczalny limit i po kilku latach takiej jazdy, jakoś rzadko masz ochotę latać szybciej.
No i pytanie, kiedy faktycznie chcesz lecieć szybko.
Bo jak masz okazję przejechać się czymś fajnym, to czy dobicie do 140km/h faktycznie da jakąś frajdę?
Czy będzie jakakolwiek różnica czy dobijesz do 112km/h a do 140km/h mając bardzo dużo pod maską?
Więc pod względem "zabawy" na drodze, to jak będziesz miał coś fajnego pod maską, to lecąc 160-180km/h i tu i tu masz szansę na mandat.
I mam wrażenie, że w Polsce może i dostaniesz mniejszy mandat,
ale masz na niego większe szansę,
niż w Anglii dostając mandat naprawdę "słony", ale szansę aby go uzyskać są naprawdę minimalne.
Pytanie jak to możliwe, że pomimo że jest tak mało policji na drogach i "można", to jakoś nie jest "hulaj duszo, piekła nie ma" jak w Polsce?
Moderatora chyba bym poprosił grzecznie o przeniesienie pytań i mojej odpowiedzi do osobnego wątku.
Jest to dosyć ciekawy temat i nie ukrywam, że wyjeżdżając z Polski,
zawsze czuję jakąś ulgę.
Nie obrażajcie się, ale kurcze jazda w Polsce jest naprawdę "tragiczna".
Pisałem u siebie w wątku.
Podjeżdżanie pod zderzak jak wyprzedzasz ciąg ciężarowych czy wypadki (śmiertelne) wręcz "na porządku dziennym" to coś, za czym nie tęsknię jak wyjeżdżam z Anglii.
I mimo, że kultura w Polsce się poprawia i widzę, że jest coraz lepiej jeśli chodzi o ustępowanie pieszym, tak pojedyncze sytuacje,
gdzie rowerzyści przelatują (bez widoczności) ścieżką która przecina drogę (mają pierwszeństwo, ale wciąż - zerowa widoczność)
czy zmniejszanie dystansu pomiędzy pojazdami żeby Cię "nie wpuścić",
bo okazuje się, że zewnętrzny pas który przez 2km był do jazdy na wprost, za 400 metrów będzie tylko do skrętu w prawo, to jest wciąż niefajnie.
Odnoszę wrażenie, że jeszcze jedno/dwa pokolenia musi wymrzeć, żeby było "lepiej".
I jak wspomniałem - bez obrazy, ale możemy narzekać, że Anglicy to idioci, że nie potrafią zmieniać pasów,
że robią czasami debilne rzeczy nie patrząc w lusterka,
ale jak spojrzę na brawurę, agresję i brak kultury na polskich drogach,
na te problemy z ego, poczuciem wartości
czy problemami z długością męskiego przyrodzenia
gdzie "auto" to wciąż wyznacznik "statusu" w społeczeństwie...
no cóż...
Wolę jednak zaciskać zęby na debili w UK.
Miałem w weekend odpisać, ale ja zazwyczaj w weekendy na forum nie siedzę.
Miałem odpisać krótko, a jednak będzie długo.
Widzisz... ja uważam, że nie jest w ogóle irytujące.
Zacznijmy od tego, że Anglia dopiero od niedawna jest jakoś bardziej restrykcyjna jeśli chodzi o przekraczanie prędkości.
Oczywiście, jeśli masz ograniczenie do tych 112km/h a lecisz 160 - 180km/h, to policja (o ile jakaś będzie) nie będzie miała litości.
Dodatkowo, mandaty są dosyć denerwujące, bo nie są kwotą stałą.
Tabelka wygląda mniej więcej tak:
https://i.imgur.com/GZAD8Ri.png
I już tłumaczę.
Jeśli na ograniczeniu do 30 mil na godzinę (jakieś 50km/h) będziesz jechał 31-40 mil na godzinę, to trafiasz do zakresu A.
Dostajesz 3 punkty (na 12 możliwych) i płacisz od 25% do 75% tygodniowego przychodu.
Oczywiście jeśli dostajesz wypłatę raz w miesiącu, to jest ona dzielona przez 4 aby wyliczyć ten tygodniowy przychód.
Brana jest średnia wypłata z ostatnich 3-ech miesięcy.
Przykładowo, zarabiam jakieś £2000 na miesiąc, więc mój mandat wyniesie od £125 do £375 w zależności od tego jak to uzna władza.
Oczywiście jadąc więcej, trafiasz na większe widełki.
Więc na upartego, możesz dostać mandat typu £875 do zapłaty plus sześć punktów lub dyskwalifikacja na od 7 do 56 dni.
Dodatkowo, jeśli dopuściłeś się wykroczenia np. w pobliżu szkoły, sprawa może trafić do sądu o dodatkową karę.
Tyle teorii.
W praktyce.
Jeżdżąc w Anglii od siedmu lat nie dostałem ani razu mandatu za prędkość.
Jeżdżąc w Anglii od siedmiu lat, zostałem tylko raz zatrzymany przez Policję i tylko dlatego, że siedziałem im na ogonie i robiłem wężyka od lewej do prawej.
Fotoradary w Anglii są jasno i klarownie oznaczone.
Fotoradary mają margines błędu ustawiony na 10%.
Mając świadomość jest fotoradar i ograniczenie jest do 70mph, na tempomacie mam ustawione 75-76 mil na godzinę (równo 120km/h).
Fotoradary są częściej aktywne w przypadku jeśli jest tymczasowe ograniczenie prędkości:
http://roadsafetygb.org.uk/misc/fckeditorFiles/image/Roads/Smart%20motorway%20creative%20commons%20HE%20via%2 0Flickr.jpg
Dlaczego mówię "aktywne".
Bardzo często fotoradary na tych bramkach są niewłączone jeśli nie ma wyświetlonego ograniczenia prędkości.
Dodatkowo w Anglii od niedawna stosują następujące nowe fotoradary zwane HADECS 3.
https://www.speedcamerasuk.com/images/speed-camera-types/hadecs3-yellow-speed-camera.jpg
To są naprawdę ciekawe maszynki.
Nie dość że są zamontowane na obrzeżach a nie nad jezdnią plus są naprawdę małe:
https://www.speedcamerasuk.com/images/speed-camera-types/roadside-hadecs-speed-camera.jpg
To jeszcze potrafią zczytywać 4 pasów na raz.
Tylko szczęście raz mnie uchroniło, że nie dostałem pełnego albumu zdjęć, bo nie wiedziałem że są takie nowe maszynki.
Są niesamowicie skuteczne, ale ja na szczęście trafiłem na dni, kiedy były wyłączone (podobno była zmiana oprogramowania).
Policja na autostradach bywa, ale bardzo bardzo sporadycznie.
Są też tajniaki, ja jakoś mam to szczęście, że potrafię dostrzec ich z daleka, nawet w nocy, jak pada deszcz.
Intuicja. Zazwyczaj jest to auto premium, BMW, Audi, Jaguar.
90% że czarne, ma przyciemniane szyby, jest na full wypasie (lampy LED itp) i nie starsze niż pół roku/rok (jak można odczytać tablice rejestracyjne).
Jeśli takie auto porusza się o wiele szybciej niż inni, to znak że ja też nie mogę jechać szybciej niż inni.
Zazwyczaj widzę coś takiego jakiś kilometr za sobą w lusterku.
To znak dla mnie, żeby zjechać na bok.
I zazwyczaj mam rację.
Jak mnie mija, to widać, że obok płetwy rekina jest dodatkowo jeszcze jedna antenka.
Mam po prostu wyczucie.
Ostatnio gdzieś około 23-ciej (ciemno, ledwo co widać) widziałem, że coś szybko nadciąga.
Zjechałem zwalniając.
Minutę później czerwone BMW5 na full wypasie dogoniło gościa blokującego lewy pas (wewnętrzny) i zamrugało mu na niebiesko :D
Na koniec pozostawiam jeszcze fakt, że w Anglii w wielu miejscach stosuje się radary/pomiary odcinkowe.
Tego nie przeskoczysz :)
Oczywiście też mają margines błędu i czasami nie są aktywne, ale jednak się zwalnia.
Więc tyle mniej więcej jeśli chodzi o radary i policję.
Są małe wyjątki jeśli chodzi o prędkości na autostradach i jedn z nich jest autostrada M40, gdzie jadąc 85-90 mil na godzinę,
często jesteś wyprzedzany dwoma autami na raz (środkowy i wewnętrzny pas).
Nie ma tam żadnych radarów, policja jest rzadko i jakoś zazwyczaj wszyscy tam mają o wiele większą średnią prędkość.
Jest takich kilka w Anglii. Niedawno oddana do użytku fragment w okolicach Leeds też zachęcia do popuszczenia wodzy fantazji,
ale są to sporadyczne przypadki. No i oczywiście nie ma tam "większego limitu".
Po prostu jakoś tam wszyscy latają szybciej.
Wróćmy do prędkości.
Czy 70 mil na godzinę ograniczenia mnie irytuję.
W skrócie nie.
Już tłumaczę dlaczego w wielu punktach.
A) Większość jedzie zgodnie z ograniczeniem prędkości
B) Nie jest jak w Polsce, że lecisz zgodnie z ograniczeniem 140km/h,ale musisz lawirować pomiędzy lewym a prawym,
bo jak wyprzedasz ciężarówki które jadą 90km/h, to musisz w kółko hamować i przyśpieszać
C) Nie denerwujesz się jak w Polsce, że wyprzedzając mając 140km/h, to jesteś zagrożeniem na drodze,
bo przecież lewym nadciąga pan i władca mając 200km/h na liczniku
D) Jeśli na autostradzie są roboty drogowe, to nie zwalniasz do 40km/h tylko do 50 mil na godzinę (jakieś 85 km/h).
E) Punkt najważniejszy. Ja wszędzie mam autostrady i mój czas przejazdu pomiędzy dwiema dużymi miejscowościami,
jest krótszy niż w Polsce mimo że w Polsce przecież można szybciej.
I przy punkcie E pozwolę się na chwilę zatrzymać, bo jest kwintesencją, dlaczego nie muszę latać 140km/h.
Otóż w Anglii, jak chcę jechać na morze, to pakuję się w auto, po 10-15 minutach jestem już na autostradzie
i zazwyczaj do większego miasta w okolicach wybrzeża dostanę się autostradą.
Jak po drodze okaże się jednak, że nie sprawdziliśmy prognozy pogody i jednak lepiej jechać do Liverpoolu, Manchesteru,
czy zrobić sobie weekend w Szkocji, to zjeżdżam ślimakiem i wpadam na kolejną autostradę.
Zazwyczaj 3 lub więcej-pasmową.
Dwupasmowe są, ale sporadyczniej.
I tak zrobiłem szybkie porównanie.
Starałem się wybierać różne duże miasta.
(oczywiście Crawford czy North Cornelly nie są dużymi miastami, ale chciałem żeby kilometrowo było podobne więc obierałem różne kierunki)
Wrocław>Szczecin, 393km, 3 godziny 59 minut
Birmingham > Crawford, 401km, 4 godziny i 1 minuta
Wrocław>Piotrków Trybunalski, 208km, 2 godziny 34 minut
Birmingham> North Cornelly (obok Cardiff i Swansea), 209km, 2 godziny i 19 minut
York>Chester, 177km, 2 godziny i 5 minut
Rzeszów>Lublin, 177km, 2 godziny i 33 minuty
Częstochowa>Koszalin, 550km, 6 godzin i 10 minut
Cookney (obok Aberdeen)>Liverpool, 556km, 5 godzin i 58 minut
Więc widzisz.. Mi zbytnio nie przeszkadza, że jadę wolniej.
To jest bardzo ciekawe, jak bardzo nam się wydaje, że 140km/h to tak o wiele więcej.
I tak.. oczywiście że jest więcej, jeśli byłyby wszędzie takie drogi.
Ale jednak pokonanie dystansów w Polsce zajmuje dłużej.
Chcesz wiedzieć kiedy się irytuję?
Jak w Polsce jednak jadę pomiędzy dwiema miejscowościami i trafiam na wioskę gdzie jest ograniczenie do 40km/h:
https://i.imgur.com/6PuXNC5.png
I do tego jest jeden fotoradar.
Wtedy czujesz, że stoisz.
Nawet wyhamowując z legalnej prędkości 90km/h.
Stoisz w miejscu.
U mnie na liczniku są 24 mile na godzinę.
Wskazówka prawie dotyka podłogi :D
I tylko dlatego, że jest jedno skrzyżowanie, którego nikt nie myśli przebudować.
Na drodze krajowej.
Bo drogi krajowe w Polsce to po prostu wyrównane trakty handlowe które kiedyś były po prostu polnymi drogami łączącymi grody i wioski.
I te domki wzdłuż "dróg" handlowych które potem zostały przekstałcone w wioski. A te w miasteczka.
I potem masz DK i ruch tranzytowy przez miasteczka.
Jak zachód szybko ogarnął temat, że ruch samochodów należy przenieść z dala od zabudowań, tak w Polsce zamiast jak najszybciej wyrzucić ruch na obwodnicy, to co robili?
Nowy asfalt, poszerzanie, dorabianie chodników, ścieżek rowerowych, barierek, dorzućmy światła, bo teraz z bocznych włącza się więcej aut
(bo nie ma już wokół DK wioski a miasteczko bo się wioska rozrosła) i jest niebezpiecznie to dorzucimy światła, będzie bezpieczniej.
Potem dokładamy fotoradary i problem rozwiązany?
Patalogia rozwoju infrastruktury drogowej w Polsce jest niesamowita.
Jak wspomninam często u siebie w wątku.
No kurcze, zachód mógłby zazdrościć tego, jaka jest nawierzchnia w Polsce na Autostradowych obwodnicach czy na drogach typu S czy A.
Na niektórych DK wciąż nie jest źle tym łataniem i wylewaniem znowu nowych nawierzchni.
Idealnie nie jest, ale kurcze to w jakim stanie są drogi w Anglii i jaka to jest nawierzchnia, to woła o pomstę o nieba.
Ale to, że w Polsce pozwalalali się budować wokół głównych dróg,
a potem przekształcali te główne drogi w przelotówki,
a potem przerabiali te przelotówki jednak z powrotem w drogi miejskie,
bo przecież czasy się zmieniały...
no to jest jakieś nieporozumienie.
I na koniec zostaje, że nie ma jak nawet zbudować nowej drogi a z tej starej już nie korzystać, bo tereny wokół drogi zostały sprzedane i nie ma jak odkupić.
(vide zakopianka i Poronin).
Więc czy ja wiem czy mi tak przeszkadza moje ograniczenie prędkości?
Nie przeszkadza.
Dojeżdżam tak samo szybko, nie męczę się tak bardzo, bo na 3 pasmowej drodze zazwyczaj leci się takim ciągiem,
że na lewym (zewnętrznym) pasie w ciągu lecą duże mobile,
na środkowym leci się na tempomacie 70-75 mil na godzinę
i nawet nie trzeba zwalniać ani przyśpieszać ani zwalniać aby wskoczyć na lewy pas pomiędzy ciężarówki
(one jadą równo 62 mile na godzinę) a na prawym pasie jest zazwyczaj pusto.
Tak.. Anglicy nie lubią lewego pasa i często z żoną się śmiejemy,
że dla nich "lewy pas to lawa" i nie zjadą z środkowego choćbyś mrugał i trąbił
(w środku znajdziesz pana z Bangladeszu,
który choćby chciał, to i tak nie zrozumie czemu na niego trąbisz bo uczył go starszy pan Ahmed z Indii,
gdzie u nich w ogóle nie ma pasów na drogach),
ale jest tak spokojnie na drodze, że nawet nie ma po co przyśpieszać.
I to "nie ma po co jechać szybciej" jest niestety w Polsce kompletnie niezrozumiałe.
Próba wytłumaczenia tego tutaj, na forum, może wydawać się nieporuzmieniem.
Kiedyś wspominałem, że muszę kiedyś ustawić kamerę i zrobić timelapse'a jak to się przejeżdża Anglię wzdłuż (powiedzmy trasa na północ Szkocji),
że przez 10-12 godzin jazdy to może 3x zwalniasz, bo są roboty drogowe i 2x zwalniasz czy przyśpieszasz, bo zjeżdżasz na stację zatankować czy zjeść.
Oczywiście są wyjątki, jak M25 wokół Londynu czy M6 wokół Birmingham czy autostrady w godzinach szczytu lub po wypadku,
ale tak samo można by patrzeć na A4 wokół Wrocławia jak tam ciągle są wypadki.
Kwestia taka, że w Anglii przyzwyczajasz się, że jedziesz tyle, co jest dopuszczalny limit i po kilku latach takiej jazdy, jakoś rzadko masz ochotę latać szybciej.
No i pytanie, kiedy faktycznie chcesz lecieć szybko.
Bo jak masz okazję przejechać się czymś fajnym, to czy dobicie do 140km/h faktycznie da jakąś frajdę?
Czy będzie jakakolwiek różnica czy dobijesz do 112km/h a do 140km/h mając bardzo dużo pod maską?
Więc pod względem "zabawy" na drodze, to jak będziesz miał coś fajnego pod maską, to lecąc 160-180km/h i tu i tu masz szansę na mandat.
I mam wrażenie, że w Polsce może i dostaniesz mniejszy mandat,
ale masz na niego większe szansę,
niż w Anglii dostając mandat naprawdę "słony", ale szansę aby go uzyskać są naprawdę minimalne.
Pytanie jak to możliwe, że pomimo że jest tak mało policji na drogach i "można", to jakoś nie jest "hulaj duszo, piekła nie ma" jak w Polsce?
Moderatora chyba bym poprosił grzecznie o przeniesienie pytań i mojej odpowiedzi do osobnego wątku.
Jest to dosyć ciekawy temat i nie ukrywam, że wyjeżdżając z Polski,
zawsze czuję jakąś ulgę.
Nie obrażajcie się, ale kurcze jazda w Polsce jest naprawdę "tragiczna".
Pisałem u siebie w wątku.
Podjeżdżanie pod zderzak jak wyprzedzasz ciąg ciężarowych czy wypadki (śmiertelne) wręcz "na porządku dziennym" to coś, za czym nie tęsknię jak wyjeżdżam z Anglii.
I mimo, że kultura w Polsce się poprawia i widzę, że jest coraz lepiej jeśli chodzi o ustępowanie pieszym, tak pojedyncze sytuacje,
gdzie rowerzyści przelatują (bez widoczności) ścieżką która przecina drogę (mają pierwszeństwo, ale wciąż - zerowa widoczność)
czy zmniejszanie dystansu pomiędzy pojazdami żeby Cię "nie wpuścić",
bo okazuje się, że zewnętrzny pas który przez 2km był do jazdy na wprost, za 400 metrów będzie tylko do skrętu w prawo, to jest wciąż niefajnie.
Odnoszę wrażenie, że jeszcze jedno/dwa pokolenia musi wymrzeć, żeby było "lepiej".
I jak wspomniałem - bez obrazy, ale możemy narzekać, że Anglicy to idioci, że nie potrafią zmieniać pasów,
że robią czasami debilne rzeczy nie patrząc w lusterka,
ale jak spojrzę na brawurę, agresję i brak kultury na polskich drogach,
na te problemy z ego, poczuciem wartości
czy problemami z długością męskiego przyrodzenia
gdzie "auto" to wciąż wyznacznik "statusu" w społeczeństwie...
no cóż...
Wolę jednak zaciskać zęby na debili w UK.