Panowie, bzdury w katalogach to nie wina producentów samochodów (a przynajmniej nie wyłączna), tylko uregulowań prawnych ich obowiązujących. Zużycie paliwa sprawdzane jest na hamowni, nie w realnej eksploatacji... i dzieje się tak według konkretnego schematu (
https://3.bp.blogspot.com/-tGZB3l8mk...ving_Cycle.png) cyklu o nazwie NEDC (New European Driving Cycle - nazwa myląca, bo wymyślili to w latach 90.).
Stąd trwają właśnie prace nad nowym cyklem pomiarowym, zużycie paliwa ma być badane w normalnej jeździe z tego co wiem. A na chwilę obecną żaden trzeźwo myślący producent nie poda Wam realnego zużycia paliwa (co najwyżej sprzedawca w salonie nieoficjalnie może o tym coś powiedzieć, i to najlepiej tak żeby się szef nie dowiedział), bo przyjdzie taki Kowalski do salonu i pomyśli "o w mordę, ile to pali, eeeeeeee, idę do konkurencji, tam podobne auto pali o 40% mniej". No więc nie, nie pali - ale Kowalski będzie miał z tym zmartwienie dopiero po tym jak już auto u konkurencji kupi, a uczciwy producent po prostu po milionie takich klientów jak Kowalski zbankrutuje.
Pracowałem ponad rok w salonie samochodowym i zapewniam Was, że nie raz i nie dwa zdarzyły się pretensje co do zużycia paliwa (choć i tak najlepszy był gość, który 200-konną hybrydą jeździł raczej dynamicznie i oczekiwał zużycia na poziomie 5 litrów na "setkę"). Ale winić należy głównie bzdurne przepisy. I ewentualnie producentów, którzy oszukują podczas tych badań, bo "pole do popisu" mają.