View Single Post
Stary 06-09-2014, 13:32   #14
Patryk Całka
ford::amateur
 
Imię: Patryk
Zarejestrowany: 06-09-2014
Skąd: Gorzów Wielkopolski
Model: Ford Fiesta
Silnik: 1,25
Rocznik: 2010
Postów: 1
Domyślnie Odp: Warsztat samochodowy Gorzów Wlkp

WSPÓŁPRACA Z SERWISEM FORD GEZET GORZÓW WIELKOPOLSKI WAŻNE!!!

16 maja b.r. miałem wypadek w wyniku którego, uszkodzone zostały drzwi prawe i prawy tylni błotnik. Skuszony frazesami „Najwyższy standard obsługi” i „Gwarancja jakości” (źródło: http://www.gezet.pl/O-firmie,8.html ). Udałem się do Salonu Forda z grupy Gezet.
Od progu przywitał mnie ubrany w garnitur „Specjalista” ds. Likwidacji Szkód. Zaprosił do biurka, zaproponował kawę spytał „co mnie sprowadza?”. Opisałem całą historię zdarzenia drogowego i pokazałem zdjęcia. „Specjalista” powiedział, że dobrze się stało, gdyż Grupa Gezet ma podpisaną umowę z PZU (ubezpieczyciel OC sprawcy)”:
- „dzięki temu już po otrzymaniu kosztorysu będą mogli natychmiast zabrać się do naprawy samochodu”
- „mam nie sugerować się kosztorysem, gdyż rzeczoznawca wykonuje oględziny z zewnątrz auta, więc nie widzi uszkodzeń wewnętrznych, stąd oni podczas naprawy zdemontują elementy auta, zaproszą ponownie rzeczoznawcę, który dokona ponownych oględzin, podczas których zawsze wychodzą dodatkowe uszkodzenia”
Słowa „Specjalisty” przekonały mnie do nawiązania współpracy (a kogo by nie przekonały…).
Rzeczoznawca przyszedł po kilku dniach, dokonał oględzin. Po niecałym tygodniu otrzymałem kosztorys na adres e-mail. Zwiedziony słowami „specjalisty” i sloganami ze strony, nie zapoznałem się z kosztorysem osobiście. Od razu przekazałem go dalej na adres e-mail „specjalisty”. – PIERWSZY BŁĄD !!!
Po około miesiącu oczekiwania na natychmiastową naprawę (po dwóch kontaktach telefonicznych z mojej strony), odebrałem telefon od „specjalisty”, że możemy ustalić ostateczny termin naprawy…w końcu. Ucieszyłem się tą informacją, umówiliśmy się na następny tydzień na poniedziałek. Korzystając z okazji zadałem „specjaliście” kilka pytań uspokajających dotyczących samej likwidacji szkody. Między innymi czy kolor nowego lewego tylnego błotnika będzie się odróżniał od reszty samochodu. Na co „specjalista” odpowiedział że nie będą wymieniać błotnika tylko naprawiać, gdyż tak wskazuje kosztorys. Nawiązałem do pierwszej rozmowy żeby zdemontowali auto i zaprosili rzeczoznawcę na ponowne oględziny. Na co „specjalista” powiedział że mogą to zrobić ale nic to nie da. Oniemiałem po raz pierwszy…powołałem się na pierwszą rozmowę (pierwszy myślnik). Na co „specjalista” odpowiedział, że: „nic takiego nie mówił, że źle zinterpretowałem jego słowa”. Oniemiałem po raz drugi. Rozmowa zakończyła się moim stwierdzeniem, że nie zostawię tak tego, gdyż nie zgadzam się aby nowy samochód zamiast wymiany elementu był naprawiany. Zacząłem działać na własną rękę.
Po konsultacjach z dwoma niezależnymi rzeczoznawcami, napisałem zażalenie na decyzję rzeczoznawcy. Wniosłem o ponowne oględziny i zagroziłem powołaniem własnego rzeczoznawcy. Po kilku dniach zadzwonił Pan z PZU i spytał mnie: „dlaczego składam zażalenie na decyzję o naprawie błotnika skoro kosztorys przesłany przez „specjalistę” uwzględnia wymianę” – oniemiałem po raz trzeci. Po chwili zadzwoniłem do „specjalisty” z prośbą o wyjaśnienie zaistniałej sytuacji. Znalazł kosztorys, po czym udał zaskoczenie, i stwierdził że nie zauważył słowa „wymiana”. Mimo to uwierzyłem w zapewnienia „specjalisty” i umówiliśmy się na likwidacją szkody. BŁĄD DRUGI !!!
Nauczony doświadczeniem nie dałem wiary słowom „specjalisty”, dlatego postanowiłem samemu zanalizować kosztorys. Okazało się, że faktycznie kosztorys przewiduje wymianę błotnika prawego tylnego. Jednakże nie całego elementu tylko wkładki częściowej bocznej. Zaskoczył mnie fakt, że zamiast całego elementu kosztorys przewiduje wymianę tylko wkładki. Przed naprawą zadałem pytanie „specjaliście” aby wytłumaczył mi „dlaczego PZU i oni uważają, że wymiana wkładki częściowej jest lepszym rozwiązaniem niż wymiana całego elementu?”. BŁĄD TRZECI !!! Uwierzyłem w napis na wizytówce, że faktycznie mam do czynienia ze Specjalistą ds. Spraw Likwidacji Szkód. Pan w garniturze nie potrafił wytłumaczyć mi:
- na czym będzie polegała naprawa,
- jakie zalety ma wymiana wkładki częściowej,
- czym się różni wymiana całego elementu od wymiany wkładki częściowej,
Na początku na moje pytania odpowiadał opryskliwie, podniesionym głosem by na samym końcu w głębokim milczeniu wlepić wzrok w ziemię, nie wydając z siebie ani jednego słowa. Po zakończeniu rozmowy „specjalista” zaprosił mnie do biurka, a sam poszedł po wsparcie. Na jego szczęście podeszła do nas osoba o niebo kompetentniejsza. „Nowy” Pan odpowiedział mi na powyższe pytania, uspokoił mnie i przekonał do pozostawienia auta u nich w serwisie.
Zostawiłem auto w serwisie, według słów „Specjalisty” naprawa będzie trwała tydzień czasu od poniedziałku do piątku. Uwierzyłem w słowa „specjalisty” i nie zdecydowałem się na auto zastępcze. BŁĄD CZWARTY !!! Naprawa trwała w sumie 3 tygodnie, tak długi okres naprawy wynikał z:
- kłótni pracowników z kierownictwem serwisu,
- awarią komory do malowania,
- chorobą lakiernika 1 z 2…
Po 2 tygodniach straciłem cierpliwość i zażądałem auta zastępczego. Otrzymałem je, dodatkowo w ramach zadośćuczynienia „specjalista” zapewnił mnie, że za samochód nie zapłacę ani złotówki. To również okazało się kłamstwem, gdyż kosztorys z PZU opiewał na kwotę około 7200 zł netto, ja natomiast z serwisu otrzymałem fakturę na kwotę około 9300 zł netto.
Po 3 tygodniach mogłem w końcu odebrać naprawiony samochód. Jednakże podczas zdawania samochodu zastępczego „specjalista” chciał mnie wrobić w uszkodzenie zderzaka w aucie zastępczym. Razem ze współpracownikiem próbowali mi wmówić, że gdyby auto było uszkodzone to umowa najmu zawierałaby odpowiednią adnotację. Nasza umowa nie zawiera informacji, że auto było uszkodzone…nie przewidzieli, że przed najmem zrobiłem dokładne zdjęcia całego samochodu…głupkowaty wyraz twarzy i zagubione oczy Pana „specjalisty” w minimalnym stopniu wynagrodził mi wcześniejszą walkę z serwisem.
Podsumowując moją przygodę z serwisem Forda z grupy Gezet i „specjalistą” ds. Likwidacji Szkód:
Ktoś mądry kiedyś powiedział: „Człowiek uczy się na błędach, a nauka kosztuje…” – ja popełniłem 4 błędy i zapłaciłem za nie straconym czasem, paliwem i nerwami, mimo wszystko nauka nie poszła w las…do tej pory uważałem, że jakość obsługi w autoryzowanych serwisach stoi na niedoścignionym dla innych warsztatów poziomie. Jednakże na własnej skórze przekonałem się, że istnieją autoryzowane serwisy, które są pełne ludzi niekompetentnych, bezczelnych i nieznających się kompletnie na obsłudze Klienta. Do takich serwisów jak ten Forda w Gorzowie Wielkopolskim już nigdy się nie udam i szczerze będę to również odradzał pozostałym znajomym.
Moja historia niesie ze sobą dużą porcję wiedzy, którą udostępniam wam za darmo Goście nie mogą oglądać obrazków w postach. Zarejestruj się klikając tutaj aby uzyskać pełen dostęp do forum., mam nadzieje że wyciągniecie z niej odpowiednie wnioski…
P.S. Już po odbiorze okazało się, że mechanicy w serwisie źle zamontowali mi wewnętrzny boczek drzwi (na górnej krawędzi koło szyby mam wybrzuszenie plastiku) i zgubili mi zaślepkę w klamce. Podjechałem do serwisu żeby mi to „naprawili” niestety „specjalista” stwierdził że: „powyższe szkody wyrządziłem sam, gdyż podczas odbioru auta powyższe elementy były w pełnie sprawne bo nie miałem zastrzeżeń (oglądałem skrupulatnie zewnętrzną część auta, nie spodziewałem się że w serwisie spartaczą mi wnętrze auta)…” – na sam koniec z poszkodowanego zrobili ze mnie oszusta za…26 zł (koszt zaślepki).
Patryk Całka jest offline   Odpowiedź z Cytatem