I to jest dowód? Jednostkowy przypadek? Wybacz, ale napisałem "Wszyscy ubezpieczyciele stosują uproszczona metodę likwidacji szkód (wycena na podstawie zdjęć uszkodzeń nadesłanych przez poszkodowanego)." a to nie znaczy, że w określonych przypadkach rzeczoznawcy nie podeślą. Zresztą w rozwinięciu napisałem, że poszkodowany ma prawo żądać przyjazdu rzeczoznawcy na oględziny, zatem uproszczona metoda (bez oględzin) nie jest jedyną możliwą opcją likwidacji szkody. Są uszkodzenia (zderzaki, elementy zawieszenia), gdzie trudno liczyć na to, by poszkodowany wiedział co pokazać na zdjęciu. Dlatego też - w takich właśnie przypadkach - ubezpieczyciel wysyła rzeczoznawcę (choć i to nie jest regułą).
Cytat:
zrobił dokładnie to samo co ja... Gdzie sens, gdzie logika?
|
Jest zarówno sens, jak i logika. Wśród poszkodowanych, oraz warsztatów naprawczych znajduje się spore grono naciągaczy. Znam nawet warsztaty partnerskie ubezpieczyciela, w których celowo podmieniano elementy wzmocnień i mocowań zderzaków, aby podczas oględzin wykazać konieczność ich wymiany.