Janusz_56

Witam, posłuchajcie mojej histori, jest zaprzeczeniem tego co tu czytam. Postawiłem na sprzedaż autko za 78 tyś. kupiec zgłosił się telefonicznie w tym samym dniu. Był zainteresowany i chciałby obejrzeć sam. razem z bratem bo on się nie zna na samochodach. Ok. zgodziłem się, ale na dzień przed oglądaniem pisze do mnie że nie może przyjechać bo brat ma dużo pracy i jeżeli chcę go sprzedać to żebym przyjechał tym autem do nich oni mają warsztat to go sprawdzą co i jak. Wrazie gdyby go kupili to mnie odwiozą do domu. Odległość nie duża ok.120 km pojechałem, ale w dwa wozy. Na miejscu wjeżdżam w taki zakamarek a na końcu warsztat i komitet powitalny 6 osób. Przez moment myślałem że wróce w skarpetach jak mi się uda. Okazało się jednak że to byli ojciec, brat i mechanicy z tego warsztatu, godzinę go sprawdzali, wszystko co tylko było możliwe, nie wiele brakowało a rozebraliby go na podzespoły. Nic nie znalezli i młody kupił. Drugim autem wróciliśmy do domu. Do dziś zastanawiam się czy miałem tyle szczęścia, czy może jeszcze nie wszystko w wnas jest stracone.