Zobacz pełną wersję : kilka uwag na temat kupna auta od handlarza.
Hetfield 24-01-2010, 16:19 Muszę podzielić się kilkoma uwagami na temat auta, które kupiłem w styczniu 2007r. -Focus FL I TDDI sierpień 2003. Zaznaczę ,że z samochodu jestem zadowolony, jest bezwypadkowy, nigdy mnie nie zawiódł.Kupiłem go bo stan był wart ceny.Mianowicie w momencie kupna od handlarza auto wg licznika miało niecałe 80.000.Sprawdzałem go przez dwa dni przed kupnem wszystko było ok.Miało nawet nalepki papierowe na wahaczach, szyby, plastiki wszystkie z 2003 itp, itd VIN zgadzał się z autem.
Pierwsze co zwróciło moją uwagę to, że handlarz zwlekał z przekazaniem książki serwisowej.Tłumaczył, że gdzieś się zapodziała.Ok odczekałem 2 dni i dostarczył. Po pierwsze auto jeździło w firmie telekomunikacyjnej, dobra, nie było zjeżdżone.Natomiast książka serwisowa była wyprodukowana w 2006r -auto z 2003! ( Coryright in Grossbritanien 2006) pieczątki serwisowe pochodziły z nieistniejącej firmy (Autohaus Bernh. Schuulte GMBH 2850 - nie ma takiego kodu Hohweg- 6 Bremenhaven 29 ja przynajmniej jej nie znalazłem) po za tymi niezgodnościami auto jest super-oprócz wyłażącej rdzy.Co sądzicie o tym i jednocześnie przestrzegam, przed lipnymi książkami serwisowymi. podejrzewam, iż faktyczny przebieg w momencie kupna - 3 lata był ok. 150 tkm
Książki swojego czasu można było kupić na alledrogo. Nawet ktos kiedyś przyłapał handlarza jak kupił ksiązki do forda i sam sprzedawał własnie fordy i na aukcji miał wytłuszczone że samochód posiada książke serwisową :DDDDD
Hetfield 24-01-2010, 16:35 Książki można kupić cały czas, z tym, że w 2007 nie było to powszechne.
corneliusab 25-01-2010, 15:10 Ksiazki mozna kupic za 50 zeta, a pieczatki jakiego serwisu sie chce za 30 zeta, cofnac stan licznika za 100-250 zeta.
Pozdrawiam
I jak tu wierzyć handlarzowi aut, jeśli wszystko można zrobić żeby oszukać bliźniego.
corneliusab 25-01-2010, 18:38 Wiedzialem, ze ludzie kombinuja ale nie myslalem, ze az tak dopoki nie trafilem na bezwypadkowe.net
Pozdrawiam
Skoro jesteś zadowolony z auto to co to ma za znaczenie czy auto ma 80 czy 150 tyś. dla w miarę nowoczesnego silnika to jest pikuś gorzej gdyby to była różnica coś około 200 tyś. Handlarze oszukiwali i będą oszukiwać na liczniku bo po pierwsze w większości aut jest to bardzo proste i często niemal nie do wykrycia a po drugie to sami kupujący "przekręcają" liczniki. Zauważcie że większość jak szuka sobie auta to najchętniej żeby miał np. 4 lata i 20 tyś przebiegu. Zdarzają się owszem takie auta ale są to naprawdę białe kruki. Szczególnie diesle są to auta które mają zarabiać na siebie i przebiegi często mają ogromne. Ale skoro kupujący chce mieć mały przebieg i do tego łatwo to się da zrobić to co za problem? Dzisiaj według mnie nie ma co się przejmować przebiegiem chyba że jest naprawdę gigantyczny, sprawdzić auto pod względem mechanicznym i jeśli jest o.k. brać i cieszyć się jazdą. Oczywiście jeśli da się w aucie sprawdzić i potwierdzić przebieg to tylko lepiej.
Pozdrawiam
Ja kiedyś czytałem artykuł w necie w którym wypowiadali się handlarze. Wypowiadali się o tym, że klient sam chce być oszukany na własną prośbę, że niby szuka auta bezwypadkowego, z nie dużym przebiegiem, z udokumentowaną historią etc., co dla mnie wydaje się normalną rzeczą, ale nie dla oszusta, który sprowadza auta powypadkowe.
Wszystkim kupującym proponuje przed kupnem odwiedzić stronę którą poleca corneliusab. Jest tam mnóstwo pasjonatów którzy pomogą w przeanalizowaniu oferty zakupu. Co prawda nie zgadzam się czasami z ich "wróżeniem" ze zdjęć, aczkolwiek w 90% ludzie tam zgromadzeni myślę, że mają rację.... niestety.
corneliusab 25-01-2010, 21:55 LukaszD czasem od czasu do czasu sobie przegladam to forum i naprawde w niektorych przypadkach (nie mowie, ze w kazdych) juz po samych fotkach mozna poznac, ze byla jakas kombinacja. Czasem wystarczy dobrze znac model, kiedy i w jakich latach co bylo zmieniane, patrzysz po fotach, a tam rzezba:)
W grudniu byl u mnie DE tata kupic auto, bo w jego astre wjechal mu koles w kufer i auto do kasacji. Chcial vectre b kombi po lifcie, czyli od rocznika 99, do max. 4000€. Nim do mnie przyjechal z PL mialem 4 vectry na oku, 3 kombiaki i 1 sedan. 2 kombiaki byly lekko uderzone w tyl (zderzak i troche klapa) ale po lepszym przyjrzeniu sie obu autom okazalo sie ze po stronie uderzenia, tylne drzwi nie maja prawie zadnej szpary miedzy blotnikiem. Calkiem mozliwe ze lekko byly przekoszone albo podluznica peknieta, wiec te 2 odpadly od razu. Sedan byla w skorach, fajnie to wyglada ale do jazdy porazka (mialem kiedys astre cabrio w skorach, czlowiek czuje sie jak na slizgawce). Kupilismy vectre b kombi 99r. 1.8 116KM i 147tys. km na blacie, za 3200€ w wersji wyposazenia edition 100, zaden super wypas (wspomaganie kiery, halogeny, ABS, 4xpoducha, klima, 2xszyby elektryczne, lusterka elektryczne i podgrzewane, kiera i lewarek biegow w skorze, podlokietniki przod i tyl, alufelgi 15", radio CD fabryczne ze sterowaniem z kiery, lampki do czytania i w zaslonkach przeciwslonecznych, z tylu nad drzwiami i na dole na drzwiach, aluminiowe listwy na progach) ale bynajmniej technicznie bez zarzutu i nie bity, lacznie z ksiazka serwisowa Opla z mojego miasta, ksiazka sprawdzona w serwisie i wszystko sie zgadzalo, dokladnie wiadomo kiedy byl i jaki olej, kiedys pasek rozrzadu, nawet w ksiazce byla wpisana taka pierdola jak uszkodzony zaczep przedniej atrapy, ojciec jezdzi i jest zadowolony.
Pozdrawiam
Zgadzam się co do tego, że po zdjęciach można sporo powiedzieć, o czym przecież napisałem. Zostawiłem 10% dla opinii, jako iż niektórzy użytkownicy w/w forum po tym jak zobaczą malowany element od razu stwierdzają, że samochód miał bliskie spotkanie trzeciego stopnia ze słupem oświetleniowym wokół którego autko nawinęło się jak nitka na kłębek:) Może i trochę przesadziłem ale mam dziwne wrażenie, że się ze mną zgodzisz corneliusab :)
corneliusab 26-01-2010, 08:28 Masz racje, owszem, to ze blotnik byl malowany nic nie znaczy, trzeba pojechac i go zmierzyc ile jest tego lakieru na nim. Jak sie ma miernik w rece to wtedy po pomiarach wiadomo od czego zaczac szukanie, bo np. mogl ktos malowac bo np. mial odpryski powiedzmy po kamieniach i go to draznilo, a w innym przypadku mogl byc wiekszy dzwon.
Tak na przyszlosc dla ludzi, ktorzy chca jechac do DE i kupowac furke dla siebie, najlepiej wystrzegac sie przede wszystkim kupna auta od turka, ja nie mowie, ze kazdy jest zly ale wiekszosc nich kombinuje i liczniki tez juz nauczyli sie cofac. Najlepiej kupowac z prywatnego ogloszenia od prywatnej osoby i tu tez trzeba uwazac bo czasem handlarze udaja prywatne osoby bo chca ominac podatki w skarbowce, a zapytany taki czlowiek np. o alarm w aucie, robia dziwna mine i szybko oglada kluczyki od auta:) Ja wiem, ze od prywatnej osoby auto bedzie drozsze no ale nie ma nic za darmo i lepiej dac pare stowek wiecej ale miec spokojna glowe. Zawsze mozna pojechac do danego serwisu i komplexowo przezjrzec auto, koszt ok. 100-150€ wlacznie z podlaczeniem do kompa. W stacji TÜV lub Dekry bez podlaczenia pod kompa przeglad techniczny i test spalin kosztuje ok. 70€, moim zdaniem warto tyle zaplacic zeby byc pewnym swojej nowej furki
Pozdrawiam
czytam to forum i jakoś wszyscy tacy mądrzy , kupują tylko pewniaki bezwypadkowe z małymi przebiegami, , od pierwszego właściciela, garażowany , serwisowany z książką itd
a gdzie są te wraki sprowadzane, z przebiegami od 300-500 tys km, bite, klepana i składane jeden z kilku ?????????
powiem wam, są na tym forum u nie jednego , tylko głupio sie przyznać :< bo kupił okazyjnie w dobrej cenie, wypasa sprowadzonego nie wyczaskanego na polskich drogach.
popieram kupowanie pewnych samochodów pochodzących z polskich salonów, nie bój my sie aut po leasingowych , one są serwisowane w aso i maja historie łatwo do sprawdzenia
wielu z nas ma diesla, panuje teraz moda na diesla, ale nie raz warto kupić benzyniaka, z kilka razy mniejszym przebiegiem
corneliusab 26-01-2010, 13:49 Ale nikt nie mowil, ze takich furek nie ma, tylko nie ma takich co maja 300 czy 500tys. przebiegu, bo wszystkie juz maja cofniete liczniki do magicznych max. 180 tysi.:D
Pozdrawiam
takitam dlatego kupiłem auto z serwisu Forda bo wiem co mam. Prawda jak napisał corneliusab lepiej dać trochę więcej (tak było w moim przypadku) ale przynajmniej wiem co mam. Dodatkowo przy zakupie robią przegląd i co jest do wymiany to wymieniają na swój koszt. Ponadto dostałem rok gwarancji. Czy tak zachowaliby się handlarze?? Przecież gdyby coś się nie daj boże spierd... to ja do nich wróce!!:diabel2: więc nie mogą sobie pozwolic na jakieś numery bo najwazniejsze części podlegają wymianie (rozrząd,wtryski itp) Niestety pospieszyłem się z zakupem a żonka dostał służbówkę i teraz chcę go sprzedać. Niestety, czas nie jest zbyt odpowiedni i pomimo gwarancji przebiegu, stanu technicznego, książki serwisowej, serwisowania w ASO nie ma chętnych. Za groszę go nie puszczę bo też w niego zainwestowałem (alufelgi, zimówe oponki itp.)
Hetfield 26-01-2010, 18:54 Opisałem jedynie własny przypadek ku przestrodze.Ja wiedziałem co kupuję ale jest wiele osób które nie wiedzą.Dobrze ,że wywiązała się z tego dyskusja.:569:
Obawiam się, że ile by nie było takich dyskusji, ile by nie przeczytać poradników "jak kupować używane" to i tak można się nadziać na minę. Oczywiście w żadnym wypadku nie mówię, że dyskusja nie potrzebna, ale dyskusja swoje a życie swoje :)
gulik1978 26-01-2010, 20:00 "Corneliusab" nie wiem czy wiesz, ale Opel w vectrach po lifcie wrzucał już mocniejszy silnik 1.8 (126 KM). Kupowanie z serwisu też nie daje 100% pewności. Krążył link z przypadkiem pewnego gościa, który zakupił Vectre C z serwisu... Okazała się jedną wielką rzeźbą, jak nie jeden z bezwypadkowe.net. Tak więc przede wszystkim rozsądek i jak najwięcej "znających temat"
Fordziak 26-01-2010, 22:07 Ja myślę że zakup auta to loteria.Dla mnie nie ma znaczenia czy kupię auto w komisie czy w salonie.Auto które obecnie posiadam kupiłem w komisie i wcale nie narzekam,na początku trochę mnie wystraszyła sprężynka ale powód okazał się błachy.Jest to moje 18 auto zakupione przez komis i uważam że okłamał bym Was gdybym powiedział że auta w komisach to szmelc.Nigdy nie miałem problemów że z autem coś się działo bo komis coś ukrył.Co do przebiegu w disel też nie uważam że wszystkie są z przebiegami po 300-500tys,ja swoim w ciągu roku zrobiłem 9tys.Kupując auto nie patrzyłem czym jest silnik napędzany tylko w jakim całe auto jest stanie.
majsterus_nt 26-01-2010, 22:28 czytam to forum i jakoś wszyscy tacy mądrzy , kupują tylko pewniaki bezwypadkowe z małymi przebiegami, , od pierwszego właściciela, garażowany , serwisowany z książką itd
a gdzie są te wraki sprowadzane, z przebiegami od 300-500 tys km, bite, klepana i składane jeden z kilku ?????????
powiem wam, są na tym forum u nie jednego , tylko głupio sie przyznać :< bo kupił okazyjnie w dobrej cenie, wypasa sprowadzonego nie wyczaskanego na polskich drogach.
popieram kupowanie pewnych samochodów pochodzących z polskich salonów, nie bój my sie aut po leasingowych , one są serwisowane w aso i maja historie łatwo do sprawdzenia
wielu z nas ma diesla, panuje teraz moda na diesla, ale nie raz warto kupić benzyniaka, z kilka razy mniejszym przebiegiem
hahahah
dobre...:mrgreen::mrgreen:
wszyscy mają po 160tkm bezwypadkowe:mrgreen::mrgreen::
Co do przebiegu w disel też nie uważam że wszystkie są z przebiegami po 300-500tys,ja swoim w ciągu roku zrobiłem 9tys.Diesle są znacznie droższe. Muszą na siebie zarobić i z reguły nie robią mniej niż 30, 40 tys km rocznie, a często dużo więcej. Kupując auto nie patrzyłem czym jest silnik napędzanyTo jesteś w pewnym sensie wyjątkowy.:one:
ja już przerabiałem auto z komisu. A było to tak :diabel2: oglądałem autko wszerz i wzdłuz nawet kumpel mechanik mówił ze jest git (stan nadwozia,foteli,pedałów i Bóg wie jeszcze czego) miał naklejki z niemieckich serwisów o wymianach hamulców, rozrządu był to Escort 1995 1.6 16V kupowałem go w 2003 roku. Przebieg w/g wskazań licznika (jeszcze starego typu) ok.130kkm. Auto full wypas klima,poduchy, elektryka itp. Po ok. 2.5 roku sprzedawałem bo rodzinka mi sie powiększała i potrzebowałem kombii. Po przyjechaniu kupca i obejrzeniu przez niego autko (miało ok. 150kkm) Stwierdził, że przebieg jest oszukany????!!! Znalazł naklejkę na podszybiu całkiem z tyłu, że wymiana oleju była przy 190kkm!!! Czyli samochód miał zdrowo ponad 250kkm!! Autko sprzedałem bo gościu widział moje nieukrywane zaskoczenie a autko było w idealnym stanie. Nigdy mnie nie zawiódł ale niesmak pozostał po kupnie w komisie. Także dlatego teraz wolałem kupić w serwisie po sprawdzeniu miernikiem i pełnym serwisie wygląda to trochę lepiej niż kupić jak pisze takitam "czytam to forum i jakoś wszyscy tacy mądrzy , kupują tylko pewniaki bezwypadkowe z małymi przebiegami, , od pierwszego właściciela, garażowany , serwisowany z książką itd
a gdzie są te wraki sprowadzane, z przebiegami od 300-500 tys km, bite, klepana i składane jeden z kilku ?????????"
bo jak piszecie ludzie chętniej "łykną" auto 5-6 letnie z przebiegiem 160kkm. Dlatego nawet handlarze piszą, że podkręcą licznik, wypicuj auto i już jest kupiec :-). Ja C-max-a widziałem jak był w środku przed tzn. nieumyty, nie odkurzony :lol:, bez wycieraczek, bagażnik zakurzony. Dostałem po przeglądzie i całej kosmetyce ale przynajmniej widziałem jak wygląda przed. Zawsze twierdze ILE LUDZI TYLE OPINII! Dzięki temu możemy podyskutować i to jest SUPER! bo każdy wniesie jakieś info ( oprócz Franuśś-a:one: )
to jeszcze ciekawostka z forum kolegów Ford Focus:
"W Dusseldorfie widziałem stał u turka kombiak 1.8 TDDI biały, flotowy, 2004 rok, z przebiegiem 660 tys. km i wizualnie wyglądał naprawdę ładnie lepiej niż nie jeden nasz "co ma 200tys.", pewnie pojechał już na wschód i jeździ z przebiegiem 170-180tys. km" :one::one::one::one::one::one:
link:
http://www.focusklubpolska.pl/showthread.php?t=17429&highlight=c-max&page=46
corneliusab 28-01-2010, 16:03 "Corneliusab" nie wiem czy wiesz, ale Opel w vectrach po lifcie wrzucał już mocniejszy silnik 1.8 (126 KM)
Opel dopiero bodajze w drugiej polowie 2000 roku zrezygnowal z silnika 1.8 116KM i potem byl wlasnie 1.8 125KM, musialbym w materialach looknac kiedy dokladnie ale napewno w 2000 roku.
Pozdrawiam
jogopeda 17-02-2010, 21:54 Diesle są znacznie droższe. Muszą na siebie zarobić i z reguły nie robią mniej niż 30, 40 tys km rocznie, a często dużo więcej. To jesteś w pewnym sensie wyjątkowy.:one:
moj ojciec ma diesla i od kwietnia 2009 moze nim zrobil z 5 tys km ale napewnno nie wiecej. wiec wcale diesel nie musi "zarabiac na siebie" poprostu ojcu sie znudzilo bawienie w gaz w samochodach jak tak malo jezdzi a instalacja jednak gazowa troche kosztuje
od kwietnia 2009 moze nim zrobil z 5 tys km
I co z tego wynika ?
Czytaj ze zrozumieniem.
z reguły nie robią mniej niż 30, 40 tys km rocznie Jeżeli napisałem "z reguły" tzn że są wyjątki.
A jeżeli Fordziak mówi:
Kupując auto nie patrzyłem czym jest silnik napędzany... To odpowiedziałem żartem:
To jesteś w pewnym sensie wyjątkowy.
indianin 13-07-2012, 19:12 Witam wszystkich,
odgrzeję trochę temat handlarzy i przebiegów. Ostatnio szukam samochodu, forda mondeo. Zależy mi na kilku rzeczach, a jedną z nich jest to że chciałbym wiedzieć ile samochód ma przejechane (nie musi mieć stanu 10k, może mieć i 200 ale udokumentowane).
Kiedy dzwonię i proszę o wysłanie zdjęć książki serwisowej (w ogłoszeniach zawsze pisze ze przebieg udokumentowany) handlarze mówią, że nie wysyłają. Że mogę ją sobie podjechać obejrzeć na miejscu i sprawdzić w ASO. Czy jest ku temu jakiś inny magiczny powód (np. prawny) niż to że po prostu książki są z allegro?
Druga sprawa - wszyscy mi mówią że mogą mi podać numer VIN samochodu. Ale z tego co pytałem to po samym VIN jeśli chodzi o mondeo (2007-2009) nie jestem w stanie sprawdzić przebiegu nie widząc stempli i nie mając danych do serwisu gdzie był serwisowany.
Jak to więc jest z tym VINem i z książkami serwisowymi?
Niestety ale Ford jako jedna z niewielu europejskich marek nie posiada bazy serwisowej w której można sprawdzić historię serwisową auta , jedyny ratunek to telefon do serwisu w konkretnym kraju który dane auto u siebie serwisował , tam dowiesz się dzwoniąc na numery telefonów z pieczątek , co i przy jakim przebiegu było naprawiane , jeżeli sprzedawca/handlarz nie chce podać skanu książki serwisowej najzwyczajniej w świecie nie chce aby kupiec doszedł jaki auto ma przebieg. Przecież niesamowitym plusem przy sprzedaży auta jest pokazanie kupującemu pełnej historii serwisowej sprzedawanego auta.
czeslaw555 14-07-2012, 06:26 parę linków art. z neta (są też na moim blogu) o zakupie auta i oszustach ,
http://motoryzacja.interia.pl/wydarzenie/uzywane/news/tak-oszukuja-handlarze-samochodow,1622027,5906
http://motoryzacja.interia.pl/wydarzenie/uzywane/nie-daj-sie-oszukac/news/komis-wystawia-klient-sprzedaje,1534611,5905
http://moto.onet.pl/1638497,1,przekrecony-licznik-nie-dajmy-sie-oszustom,artykul.html?node=41788
ku przestrodze zakupu "bezwypadkowych"
http://www.yaplakal.com/forum11/topic236705.html
ku pokrzepieniu serc chętnych na taki zakup "produkcja" na żywo :) .POLECAM to chyba HIT !!!!!
http://www.milanos.pl/vid-24033-Jak-z-dwoch-polowek-auta-zrobic-jedno.html
i mimo takich wielu artykułów w necie jest setki naiwnych , to jest coś takiego jak z grą w trzy karty ,każdy wie że to grupa oszustów gra ale i tak da się im namówić i zagra .Wynik jednak jest zawsze ten sam, odchodzi bez kasy a gdy podskakuje to i bez zębów :)
Na świeżo, "lekko" wkurzony. Sory będzie długo i bez składu, ale co tam...
Ludzie, przynajmniej w Polsce, chcą aut od handlarzy. Chcą aut które są odpicowane, w których plastiki są tłuste od wszelkich plaków, i które mają sto dwadzieścia tysięcy przebiegu po 10 latach (diesel). Najlepiej z Niemiec, więc będzie od starszej miłej pani, która jeździła tylko do kościoła. I to koniecznie katolickiego...
Wystawiłem swojego Forda Mondeo na aukcję. Opisałem wszystko jak na spowiedzi, wyszczególniłem historię serwisową, wypisałem wyposażenie. Nie będę tu przytaczał linku do ogłoszenia, bo to nie ma być reklama.
Z podstawowych informacji - Mondeo 2.0 TDCi, 130 kucy, przebieg 208 tyś. km, z 2002 roku. Samochód krajowy, kupiony w sąsiednim mieście w salonie Forda, tam też przez pierwszego właściciela (prezes) serwisowany. Nie było dla właściciela problemem wydawać półtora tysia za zmianę oleju - dla mnie dobrze, bo mam książkę serwisową i wgląd w historię auta w tymże salonie. Samochód kupiłem w 2008 roku, i jeździłem nim średnio 10 tyś. km rocznie. Przebieg czysty jak łza, wszystko do wglądu.
Jak to TDCi, przyszła pora na regenerację wtrysków (2600 zł), wymianę wysprzęglnika - dodałem też sprzęgło i dwumasę (3200 zł) przy jednej robociźnie. Dlaczego? bo auto dla mnie, więc jak płacę 900 zł za robotę to niech zrobią wszystko. Do tego samodzielnie wymieniane sprawy eksploatacyjne - łączniki stabilizatory, piasty tylne, amory z przodu. O corocznej wymianie oleju i filtrów, regularnym przeglądzie klimy itp. nawet nie wspominam. Są paragony, faktury, wszystko jak na dłoni. Ot, normalne dbanie o samochód dla siebie.
Dodatkowo komplet opon zimowych na stalowych felgach, jeśli ktoś chce to mam jeszcze oryginalne radio które chętnie odstąpię mimo że w aucie jest praktyczne radio z bluetooth i pierdołami typu mp3, usb, aux, itp. Żeby było zabawnie, to samochód przez rok między wymianami oleju w życiu nie miał nic dolewane - biedak nie wie jak olej smakuje :P
Na koniec coś, co uważałem za najlepszy atut - wszędzie poza przednim prawym błotnikiem jest oryginalny lakier. Błotnik był otarty na parkingu, stąd lakierowanie. Auto nie wpadło nigdy pod autobus, nie zaliczyło żadnego słupa, nie poczuło smaku drzewa.
Samochód wystawiłem za 12500 zł. Sporo, ale wiem co posiadam. Pomyślałem, że do 12000 zł zejdę bez problemu, ale dalsze negocjacje muszą być poparte konkretnymi argumentami. Kto wie, może ktoś się dopatrzy jakiejś nieprawidłowości, wtedy będziemy dyskutować.
Jestem grafikiem a nie mechanikiem, przy aucie dłubię hobbystycznie żeby nie spędzać całego życia przed komputerem. A nuż ktoś się złapie za głowę i powie "chłopie, to źle działa!" - wtedy będziemy dyskutowali o niższej cenie.
Historia właściwa. Mieszkam na Górnym Śląsku, wczoraj koło południa zadzwonili zainteresowani spod centralnej Polski - dystans około 300 km. Rozmowa telefoniczna jak należy, sugerowałem przyjazd w tygodniu bo diagnostów tu jak mrówków i będzie można auto sprawdzić od każdej strony. Nie, w niedzielę wpadniemy. Znowu namawianie, urlop mogę wziąć, pojedziemy do salonu macierzystego i będą mogli sprawdzić całą historię + mój oryginalny lakier. Nie, w niedzielę wpadniemy. Ok, mi pasuje - odwołałem rodzinną wycieczkę i przygotowałem auto. Poinformowałem też zainteresowanego, że jedyną niedziałającą rzeczą w aucie jest elektryczna regulacja wysokości siedziska kierowcy - plastikowe trybko, bolączka modelu, itd.
W sobotnie popołudnie byłem umówiony z innymi zainteresowanymi, tym razem z okolicy. Umówiliśmy się w Silesia City Center przy średnicówce - fajnie, bo można się wypuścić na drogę typu autostradowego i kopnąć co nieco turbinką. Młode małżeństwo z niemowlakiem zapakowało wózek do bagażnika, dzidziusia w siedzisku zapięliśmy na tylnej kanapie i ruszyliśmy w świat. Ludzie przezadowoleni z wozu, miła rozmowa, jazdy próbne w różnych miejscach - ot, ludzie, z którymi miło spędza się wieczór. Wspomniałem krótko że w niedzielę przyjeżdżają umówieni wcześniej chętni i jeśli się zdecydują to oddam im samochód, gdyż byli pierwsi. Krótko, bo nie chciałem wyjść na kolesia który nagania "kupcie, kupcie, bo mam innych chętnych". Umówiliśmy się, że jeśli niedzielni zainteresowani stracą zainteresowanie, to wrócimy do rozmowy i pojedziemy gdzieś sprawdzić auto.
Niedzielny poranek, ósma rano - dostaję smsa że moi goście wyruszają. Szybki rachunek, jadąc spokojnie trasa zajmie im jakieś cztery godziny. Jedenasta, dwunasta... człowiek się boi do klopa iść, bo nie wiadomo kiedy zadzwonią. A zadzwonią, bo nie wzięli adresu żeby się kartka nie zawieruszyła, i stwierdzili że zadzwonią z trasy. W końcu o 14 przyjechali. Bo tu na śniadanko wstąpili, tu na obiad (a ja czekam...). Cztery osoby - chłopak z dziewczyną (faktyczni kupcy) oraz jego dwaj bracia. Jeden z nich nawet coś tam o samochodach wiedział, ale bez porywów. Wystawiłem auto z garażu w którym okazyjnie stało żeby nie zmokło umyte, i zaczynamy...
-> LAKIER. Łojezusiemaryjoiwszyscyprzenajswietsi! Toż to matowe strasznie! Ok, w sumie samochód ma dziesięć lat, parkowany pod chmurką, parę razy przez myjnię automatyczną przeleciał więc lakier jest pokryty całą siecią drobniutkich rysek. Polerka lakieru kosztuje u nas 200-300 zł (dowiadywałem się kilka razy), więc zjadę pięć stów z ceny. "No nie wiem czy tak 300 zł..." - ale ja wiem, a oferuję 500.
-> Dalej - pootwierali, pooglądali, poprzyciskali co tylko się dało (klima, radio, lusterka, wszystko co się dało nacisnąć zostało naciśnięte). Poniekąd słusznie, trzeba sprawdzić czy wszystko działa, choć np. elektrycznie sterowane szyby ich zbytnio nie ciekawiły.
-> Zaproponowałem otwarcie kanału i zerknięcie na auto od spodu - nie, bo się nie znają i nic tam nie zobaczą. Ok, ich sprawa, mniej roboty dla mnie.
-> No to ruszamy w trasę - jedzie koleś pierwszy raz dieslem, a dwóch jego braci dyryguje: "kręć do 4000 obrotów", "zawróć i kręć szybko do maxa", "o, teraz zadymił"... Tłumaczę jak potrafię najspokojniej, że taka jest charakterystyka tego silnika, że pod 2000 obr. leci już turbina, a powyżej 3000 to w zasadzie nie ma czego szukać, bo jest dużo larma a mało efektu. Ale nie, trzeba walić do odcięcia. "O, znowu chyba zadymił" - ale jak pod garażem kręcił zimny silnik do maksimum to żadna z czterech osób ze mną włącznie nie widziała ani pierdnięcia. Dodam że od kilku tygodni mam nową rurę dolotu od filtra powietrza a od trzech dni nową rurę z intercoolera do kolektora. Dynamika i czystość spalania na poziomie możliwie najwyższym. No i w sumie dynamika im pasowała - jakżeby inaczej, jak jeździli tylko benzynami, każdy musi przyznać że pierwsza wycieczka z turbiną daje dużo frajdy. No ale...
-> Coś stuka w silniku. Gdzieś tam z prawej strony, pasek zdaje się. Zleciłem wymianę koła pasowego i paska w zeszłym miesiącu - może coś spartolili przy robocie? Kosztowało mnie to 400 zł, to po dyskusjach proponuję obniżkę o kolejne 500 zł. Nie dosłuchałem się żadnych trzasków, ale i tak pojadę do warsztatu żeby mi to sprawdzili, w końcu nie jestem alfą i omegą.
-> Zawieszenie z tyłu wymaga remontu. Więc odpowiadam, grzecznie i spokojnie: robiłem obie piasty, łączniki stabilizatora i tuleje stabilizatora. Co jest przyczyną chęci remontu zawiechy? "No coś tam nie gra". Nic nie stuka, nic nie puka, więc dopytuję co "nie gra"? Otóż amory trzeba wymienić. Niestety na moje pytanie na jakiej podstawie chcą wymieniać amory nie uzyskałem odpowiedzi. Ale autem trząchali dobre 10 minut.
-> Auto w ogóle nie jest przygotowane do sprzedaży. I tu muszę przyznać gościowi rację - podniósł zagłówek, a pod nim było zakurzone. Mój błąd, nie przewidziałem "testu białej rękawiczki". No i ten lakier... Tłumaczę kolejny raz: lakier jest oryginalny, nie chciałem zapaćkać jakichś drobiazgów lakierem bo to od razu widać, a nie chcę żeby kupiec wytykał mi jakieś przeróbki. A najlepsze jest to, że na samochodzie który ma 10 lat nie ma praktycznie żadnej rysy czy otarć. Jedynie na przedniej klapie są drobne odpryski od kamyczków z drogi, a i to nie do żywej blachy tylko do podkładu. Oczywiście na czarnym lakierze to znać.
-> Coś cieknie, mniej więcej w połowie długości auta. O żesz, toż w tamtej okolicy to tylko przewody hamulcowe i paliwowe. Wpadłem w lekką panikę, kładę się i obserwuję - nic. Na podłodze garażu też sucho. Ale coś się tam świeci kupującemu, więc proponuję kanał i sprawdzimy co to, choć nic tam nie widzę - nie, bo to się nie zobaczy. No żesz...
-> Temat uznałem za zamknięty, gdy koleś przyczepił się do plastikowych chlapaczy przy kołach. Nie mam pojęcia co mu się w nich nie podobało, ale się nagadał strasznie. Ja w międzyczasie opowiadałem im że wymieniłem tylne zaciski hamulców na poliftowe, że dorobiłem oświetlenie z tyłu kabiny, że zamontowałem siatkę w podłodze bagażnika na drobne przedmioty... Rozmowa skończyła się, gdy koleś wypomniał mi, że nie działa regulacja wysokości fotela (o czym wspominałem w rozmowie telefonicznej).
Esencja całego wywodu: goście przygotowali 7000 zł (słownie: siedem tysięcy złotych). I najwyraźniej sądzili że wygadają sobie taką właśnie cenę. Ile absurdów się nasłuchałem, to po prostu niemożliwe. Sam wielokrotnie towarzyszyłem znajomym przy zakupie aut, ale takich mecenasów jeszcze nie widziałem. Jak przegub stuka to się to zgłasza i negocjuje cenę. Jak hamulce piszczą to się to zgłasza i negocjuje cenę. A tu koleś uznał że trzeba wymienić tylne zawieszenie i oczekuje że opuszczę cenę o 5500 zł. 45%.
Podsumowanie tego całego płodzenia w złości: sprzedajesz samochód? Odpicuj go jak tylko możesz: polakieruj ewentualne niedociągnięcia, pokryj karoserię czymkolwiek co błyszczy (choćby miała to być maślanka), zapieprz tapicerkę i plastiki sprayami z tesco, zaczerń opony, przekręć licznik, i zrób wszystko co tylko przyjdzie Ci do głowy. Zastosuj wszelkie praktyki jakich nie chcesz aby stosowali sprzedający auto Tobie. Ludzie tutaj nie są zainteresowani stanem technicznym pojazdu, tylko efektem "wow" - żeby można było się w gminie pochwalić autem które błyszczy jak psu jajca, kij z tym że pali olej albo wtryski padają z jękiem.
Cały ten temat możecie sobie wsadzić dość głęboko, bo świadomych użytkowników samochodów nie ma ani 1%. Reszta chce glamour, nawet kosztem wydmuchanej uszczelki pod głowicą.
AutoOdNowa 15-07-2012, 16:39 ale jak pod garażem kręcił zimny silnik do maksimum
Pozwoliłeś na takie zachowanie?
Ja bym nigdy im na to nie pozwolił.
Co do aut od handlarzy i z komisów.
Ich postepowanie jest nastawione tylko na ZYSK.
Robię czasem takim komisowcom blacharkę i lakierowanie.
Blacharka to po minimum, lakiernictwo tez najtańczymi materiałami.
Dużo by tu pisać o starszych autach kupowanych w komisach.
Mina i koszta.
Starsze autko mozna kupić od takiej firmy jak moja.
Fakt, kupuję z defektem z reguły stłuczka, zuzycie mechaniczne, wada lakiernicza.
Naprawiam zgodnie ze sztuką, jak trzeba to progi reperaturki wlewy paliwa wspawuje nowe.
Oddaję autko wolne od rdzy, lakierowane, polerowane, mechanicznie usprawnione w stopniu przeglądu technicznego.
Piorę wnętrza, spawam plastykowe elementy nadwozia i inne... wszystko co można zrobić przy używanym aucie aby klient nie kupił skarbonki a ja bym z tego godnie żył.
Nie kupuję szrotów wyeksploatowanych i totalnych unfali.
Staram się aby w kupowanym aucie było to coś co zacheci klienta do zakupu go po cenie już giełdowej.
Na 10 aut pierwszy klient kupuje 8 a 2 sprzedają sie tym którzy nie chcą przyoszczędzić i potrafią docenić faktyczny stan autka.
czeslaw555 15-07-2012, 16:51 Ludzie tutaj nie są zainteresowani stanem technicznym pojazdu, tylko efektem "wow" - żeby można było się w gminie pochwalić autem które błyszczy jak psu jajca, kij z tym że pali olej albo wtryski padają z jękiem.
i taka jest niestety smutna prawda ale gdyby było inaczej, handlarze nie mieliby roboty
|
|